No coz, juz po badaniach.
I w sumie wiemy tyle samo, co do tej pory.
Wyniki ma dobre - mocznik spadl do 30, keratynina do 2,0 (wet twierdzi, ze to jak najbardziej w normie, bo norma "podrecznikowa" (do 1,8) wedle niego jest stanowczo zanizona. W czerwcu jednak kot mial 1,3, a w sierpniu 1,7, wiec cos jednak mu rosnie i jakis powod tego zapewne jest.
Biale cialka wzrosly do 7 (!) mln, czyli najlepszy z dotad robionych wynikow, lepszy niz ten po miesiecznej kuracji. (Norma od 5.5 do 20). I zdaniem weta to poniekad dowod, ze to raczej nie jest efekt sterydow, bo wtedy wynik winien byc proporcjonalnie mniejszy (z 3.9 do 6 w miesiac, po tygodniu odstawienia spadek do 2.9, a potem z 2.9 do 7 w 10 dni kuracji?), stad bedziemy je odstawiac. Jego zdaniem sterydy co najwyzej zmusily kota do jedzenia, ale niespecjalnie nic wiecej - czyli po prostu kot sam zwalcza chorobe (albo ona atakuje cyklicznie), moze z lekkim wsparciem sterydow, bo jedzacy kot to zdrowszy kot. Ogolnie to chcialby sam go zbadac gdyby znow mial faze "niejadka", bo nie ufa wynikom krwi pobranej z lapki (twierdzi, ze krew tam powoli skapuje, reaguje z powietrzem etc. etc. a potem sa przeklamania rozmaite). I wtedy bedzie mogl powiedziec cos konkretniejszego. Co do operacji wyciecia sledziony, to sie mocno krzywil - bo stwierdzil, ze "chlastanie" kota na zasadzie "a moze sie uda utrafic w przyczyne" to ostatecznosc, do ktorej Mopikowi jeszcze daleko.
Ogolnie wyniki bardzo ladne - najwyrazniej nawodnienie go kroplowkami bylo slusznym krokiem, nawet jesli pierwotna diagnoza, ze ponowny brak apetytu, pomimo brania sterydow, to efekt wzrostu stezenia kreatyniny i mocznika, nie byla prawidlowa.
Reasumujac: madrzejsi nie jestesmy, ale lekarz twierdzi, zeby nie panikowac, bo kot jest w dobrym stanie - wbrew pozorom - i mozna spokojnie poszukac przyczyn braku apetytu. bo niskie biale cialka krwi jego zdaniem moga byc efektem procesu chorobowego, ktory wywoluje ow brak, a nie przyczyna. A moga tez po prostu byc dla niego normalnym stanem... Czyli - patrzec, obserwowac, w razie czego wrocic na badania i sie zobaczy.
Nie powiem, liczylem na cos jak z serialu Dr House, czyli
'...juz wiem! To brachoskinodupobladaskomia! Robimy to i to i pacjent wychodzi ze szpitala zdrowy za 3 dni' no ale zycie to nie film. Zawsze moglo byc gorzej - ze by zdiagnozowal jakis nowotwor albo co.
BTW: Mopik zyskal juz powszechna slawe w lecznicy. I studenci i paru czekajacych w kolejce, ktorzy widac sa tam codziennie, zareagowali na niego "o, czy to nie ten kot, ktory tak uciekal i chcial sie przebic przez szklane drzwi"?
A na tle paru kocich nieszczesc, leczonych kroplowkami itd. to on naprawde wyglada kwitnaco. Jak widac zawsze moze byc duzo gorzej - gdzies obok jacys panstwo z przecudownym bialoczarnym (w tei kolejnosci) 5-letnim Maciusiem (ktory byl domowy, potem bezdomny, potem trafil do toksycznego domu, gdzie nie mial lekko, a potem pol roku temu do nich), ktory ma problemy z nerkami - cieszyli sie, ze zbili mocznik chyba z 200 do 70, a kreatynine z 16 do 3,7. A takie wyniki u Mopika wzbudzilyby moja depresje, a nie radosc... Wszystko jest wzgledne.
Cieszmy sie tym, co mamy, cieszmy sie tym, co jest i poki jest.