Najadła się, bardzo się cieszę. To Beza, kotka, którą wysterylizowałam ponad 5 lat temu. To teren mojej byłej-byłej pracy. Teraz, kiedy zaczęła się prawdziwa groźna zima (czyli jakieś dwa tygodnie) wożę suche gotowe do wystawienia, mokre i wodę tylko na wszelki wypadek, jeżeli będzie jakiś kot. Beza zjadła miseczkę jeszcze ciepłych pokrojonych serc, nie sypie, więc może ktoś jeszcze oprócz niej załapie się na suche. Dawno jej nie widziałam, ostatnio była jej córka (przysypana śniegiem) i nie znany mi kocurek. Jestem tam zwykle co 3, 4, 5 dni, wiem, że koty dostają resztki z restauracji, ale ostatnio znalazłam przymarznięte do plastikowego pojemnika zmarzniętę na kość skórki z kurczaka. Po co wystawiają, jeśli nie ma kotów? Strasznie ciężko, Ty to Ewa wiesz bardzo dobrze, niestety

Fundacje wstawiają na fejsbuku straszne zdjęcia z interwencji, zwierzęta, które ucierpiały już tej zimy: zamarznięty pies przypięty do budy, pies, którego znaleziono przywiązanego do drzewa w lesie w prawie 20-stopniowym mrozie (przeżył). Ty to widziałaś "na żywo"
Tym uchem Krzysia bardzo się martwię. Ta "przepuklina", taka gula, urosła praktycznie w ciągu kilku ostatnich tygodni, kilka dni temu ją sobie rozkrwawił, dziś wyglądało to fatalnie. Nie wiem, co z tym można zrobić, znowu ciąć? Szkoda mi tego kota strasznie, ciągle coś się przyczepia
