Najpierw co prawda wykorzystano lektykę, w której dotarła do weta protestująca Dzwoneczek i przy zastosowaniu pewnych środków perswazji (wałek ze swetra pod brodą) pozbawiona pazurów

Kocianny miały więcej atrakcji... Skierka zwęszyła szybciutko, na co się zanosi, kiedy tylko wywlokłam zaparkowanego za fotelem mercedesa, i nawiała. Banshee obwąchiwała ciekawie środek transportu, więc znalazła się w środku, zanim zdążyła miauknąć. Potem zaczął się pościg ze Skierutką i stopniowe ograniczanie jej przestrzeni, by łatwiej ją zdybać. Zdybana została ostatecznie na drapaku i niewiele brakowało, aby w transporterku znalazł się również wyszarpnięty kawał tegoż drapaka


Już na miejscu, czyli na Białobrzeskiej, wypełniłam jedno z głównych postanowień ostatniego półrocza, i zważyłam Kocianny. Czarna okazała się pół-brytyjczykiem



Rany, jeszcze nigdy nie odchudzałam kotów

A wracając do mercedesa... Budził ogólne zainteresowanie na ulicach





Tylko rączka raz odpadła na wertepach, przez które musiałam przenieść osiem i pół kilo futrzaków

Już na miejscu zabrałam się za strongoldowanie Mori i łazienkowego Dzwońca, bo pozostała dwójeczka została potraktowana odrobaczaczem w lecznicy. Dzwoneczek mruczała ze szczęścia, a Mori naturalnie próbowała mnie użreć i podrapać


Obcy mi już niestraszni
