Własny wątek zaniedbuję
Nie mam siiiły... Wczoraj z lecznicy wyszłam po dziesiątej, napisałam nie cierpiące zwłoki posty na forum, zabrałam się za pisanie w moim wątku, zaczęłam, ale poszłam coś zjeść i zasnęłam nad talerzem
No więc tak.
Wczoraj Żwirek miał nowe szykany, czyli usg i rtg. Bo na usg widać było coś bardzo niepokojącego, co mogło się okazać kamieniem w pęcherzu (już miałam wizję zamiany kotów, czyli wybudzanie Niuni i podkładanie chirurgowi Żwirka, który solidarnie z Niunią był na czczo). Zrobiliśmy zdjęcie Żwirkowego pęcherza i wyszła piękna, kilku etapowa kupa

Więc mam nawet zdjęcie kupy Żwirka

Niestety - pęcherz pełen piasku (wygląda na zdjęciu jak niebo rozgwieżdżone

), a Żwirusiowi wracają problemy zatykaniowe

(jeszcze brakuje żeby i drugi otwór się nam zatkał tym co na zdjęciu

).
Kroplówa, zastrzyki, na wynos dostaliśmy zestawy kroplówkowe, leki w zastrzykach, recepty na piguły i będziemy kota męczyć, męczyć, męczyć

I kupiłam Żwirowi tę karmę cudowną, taką dużą próbkę 400 gram

Muszę go wyleczyć, noooo!!!!!
Niespodzianka jest zołza. Zasnąć nie chciała nic a nic. Zęby wyczyszczone, kilka poszło do kosza. Antybiotyk dostała, powinno być ok. Tylko wczoraj była bardzo strasznie biedna po narkozie, źle ją zniosła niestety. Ale dziś rano to już ten sam kot co zwykle (tylko z czystą paszczą

).
A wracając do Żwirka - pięknego kota chyba mam, bo wszyscy i nieustająco się nim zachwycają

Że piękny, że ogromny, że umięśniony, że kochany, że grzeczny

No wszyscy w lecznicy kochają się w Żwirze, no
Mruuuf
ja jednak mam już próbkę tego jedzenia
taką dużą próbkę
bo podobno jakaś "depseracja" czy cóś
tylko jeszcze nie próbowałem
to na razie dzięki
a pastę i tak mi wciskają
do pyska
na siłę