Żaba & Choć- czyli niunia i cicik ;) + iggy czyli koty3

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Nie kwi 06, 2003 22:14

boje sie napisac ze jest lepiej..jeszcze zapesze :strach: psikanie chocia...jakby zmniejszylo na sile...jeden psik raz na ruski rok...to pozwala mi niesmialo sadzic ze diabel katar troche zwalczyl..niunia..niunia to jakis inny kot...demoluje wszystko lata po wszystkim jest beszczelna i zaczepia chocia...z pelna premedytacja!!!zabija male muszki( skad te male muszki 8O) mam na scianie kilka malych krwawych plam...dzisiaj zabol zabila recznik ..skakala jak oszalala i prawie matrix w domu mialam..poleciala po pionowej czesci kanapy.mi i mojej kumpeli oczy wyszly z orbit.najlepszy numer jst wtedy gdy niunia parkuje na stole przy talerzach i chce sie wciac w nasz obiad! :twisted: 8O normalnie nie poznaje kota...czy odzyskanei wechu moze tak wplynac na zachowanie kocie?dzisiaj wracca bocian...pewnei zostane zlinczowana za rozpuszczenie kotow... :oops: mam teraz w domu dwa diabelki..ale na bank rzadzi zaba!!! 8O biedny choc..jakos sie stara zachowac swoaj pozycje.aha! co do zaby to nie jest tak cukierkowato do konca...nadal nei ma mowy aby przyszla sama do mnie..co toto to nie....ona nei uklada sie z pospolstwem..hymm trzeba przeprowadzic zabie pare szkolen na temat kto w tym domu rzadzi :roll: no ale jak laskawie wczoraj legla na momi lozku to moglam sie plackiem koloniej polozyc..i wtedyyyy niunia zaczela mruczec od tak i ocierala sie pyszczkiem o moja twarz :balony: ale bylam szczesliwaaaaaa :flowerkitty: swieto na calego.koty nadal dostaja rutino krople jeszcze dzis.jutro zadzwonei do doktora czy nadal mam je podawac.niunia w dalszym ciagu kropelki do oczu..no ma juz taki podly los...ale dzielnei to znosi...wlasnei zzera ciastka!!!!!a wczoraj przylapalam ja na wyzeraniu czekolady..niunia sie robi bardziej psotna od chocia :mrgreen: ciesze sie ze widac ze sie czuje coraz lepiej u nas.teraz tylko troche sie boje tym ze na wielkanoc jada do bociana do domu...i czy taka jazda nie spowoduje nawrotu choroby:( do siebei ich nei moge wziasc ...psy to za duzy szok jak dla niuni:( narazie...ojjj zyje w obawie
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

Post » Pon kwi 07, 2003 8:03

Cudownie!

Ale czekolade chowaj, bo ona moze kotu bardzo zaszkodzic, wlacznie z zejsciem niestety :-(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88545
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pon kwi 07, 2003 11:39

Ipsi, no to ostroznie gratuluje poprawy zdrowia. Oby tak dalej!

Niunia wstapila na tron? :lol:
O Chocia ty sie nie boj, dziewcze zlote, bo on ma swoje gabaryty, i jednym machnieciem lapki ustawilby Zabcie, gdyby chcial.
Ale pewnie, tak jak wy, jest pod wplywem uroku psotnej Hrabiny :D

Podczas wojazy pewnie beda mialy troche stressu. Ale przezyja, nic sie nie boj. Krzywdy im nikt nie robi.
Trzymam kciuki za dalsza poprawe, zeby juz bylo coraz lepiej!
:ok: :flowerkitty: :king:

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Pon kwi 07, 2003 17:58

heh..zycie jest wredne i ma mnostwooooooo niespodzianek na kazdy dzien tygodnia.
zaczne pozytywnie ..potem bede sie pieklic.
zabie w dalszym ciagu odbija :D wczoraj jak sie kladlam to hrabina lezala na koncu lozka to ja miznelam i polozylam sie plackiem.po paru minutach czuje ze cos tam w moich nogach wstaje ..wiec kukam.a to zaba robi koici grzbiet wlacza mruczando i pelznie do mnie..no to ja udaje ze spie...( he he jedno oko otwarte) a ta parkuje przy mnie wyciaga sie jak dluga i dalej niezmordowanie mruczy.. 8O no juz bylam szczesliwa...ale niunia postanowila zszokowac mnei i zaczela sie pyszczkiem o mnei ocierac,...i mruczy a ja zamurowana...tylko ja glaskalam po lepetynce...jak sie hrabinie znudzilo to poszla sobi znowu w nogi i spala tak do rana..ten kot mnei zadziwia :D bociana tez jakurzadzily gonitwe jak ten sie polozyl spac to tylko slyszalam bluzgi przerazliwe...hihihi no cozz...ja tam sie ciesze jak one sie bawia:)

dzisiejszy ranek zaczal sie tak z echoc jakims cudem wlazl na kuchenne wiszace szafki i jak schodzil to zlecial z kubkiem..ktory rozpadl sie na kawalki. :evil: po tym fakcie okazalam swoja dezaprobate..glosno.kot poszedl sobei broic..pobil zabe zjadl cosik..po 1.5 h plus minus przyszedl na mizianki i odstawil mimasaz twarzy z dodatkowym relaksujacym mruczandem.relaks sie szybko skonczyl bo pancia zauwazyla ze koteczek podly rozcial sobie lape..i to fatalnei na zgieciu.dobpsh ze nei krwawilo mocno..pani spanikowana zalozyla nowy temat na forum i sie pytala madrych ludzikow co ma zrobic suma sumarum polazla do weta.doszla do wniosku ze najlepiej isc blisko.zwlaszcza ze byla 14 a dr.piotr przyjmuje od 16. mam wredna klinike dwa przystanki od siebie..i tam sie udalam wierzac z eteraz mnei normalnei potraktuja w koncu to glupie zszycie.no i jakaaaa ja bylam glupiaaaaaaaaaaa...pewnei potraktuja lepiej ..a swinie lataja :evil: mlody szczyl chyab praktykant :roll: orzekl z emam zostawic kota na godzine :conf: :evil: oni sie tym zajma..no to ja ze niestety u nich juz zadnego zwierzecia nei zostawie...ostatnio oddano mi kota wykonczonego i do uspienia tylko..no to pan ze poda pelna narkoze..a j nie nie ja kota przytrzymam i zycze sobei znieczulenie miejscowe! wmiedzyczasie jakas pani ogolila lapke chociowi...ten szczyl zasmarkany przyprowadzil jakiegos rzeznika facet o tak niemilej facjacie( nie pzrekreslam ludzi odrazu po ich wyrazie twarzy ale idzie wyczuc kto jaki jest) i jak si eokazalo o niemilym charakterze.obejrzal rane i powiedzial ze ok zszyja ale na zapleczu...na to ja ze ok tylko ja chce trzymac sama kota..no to dostalam zjebki ze on pielegniarek dodatkowych nie potrzebuje mial juz takei mdlaly mu...i z ekot idzie bezemnie na zaplecze.no i wscieklam sie.ladnei wycedzilam panu przez zeby ze nie madleje szyli mnie i widzialam to i szycie kota zniose..a swoaja droga to moglby nei robic problemow bo nie widze przciwskazan abym to ja byla przy kocie-jakos mial w dupsku fakt ze to bylby mniejszy szok dla mojego kota.ladnie powiedzialam ze dziekuej za ich pomoc wzielam kota i wyszlam.najgorszbylo to ze wszystko dzialo sie w sali gdzie poraz ostatni widzialam Here,,nim ja uspili..i to zreszta tez z laska.jak wyszlam z lecznicy to sie poryczalam..zawsze ze zlosci placze..bylam z siebei dumna z enei nabluzgalam na tego matola..potraktowal mnei tak jakbym przyszla do warsztatu samochodowego z samochodem na ktorym mam ryse a nie z zywym zwierzeciem..dla ktorego najwazniejszy jest jak najmniejszy szok..i liczy sie tylko jego dobro i jakos uslugi za ktora place ja..a nei oni!!! zadzwonilam do mojego weta powiedzialam coi jak a on wspanialomyslnie zgodzil sie przyjecha ccala godzien wczesniej do lecznicy...normalnie DZIEKIIII WIELKIEEE DOKTORZE ! wsiadlam w tranwaj i dalej dyrdy do dr.piotra..tam poczekalam 10 minutek raptem..choc w miedzyczasie spal skubaniec pod polarem chyab mial z 20 stopni! po ogledzinach okazalo sie ze dobrze ze poszlam do weta bo rana w durnym miejscu..jak kot lize to si epotem babrze..wiec lepiej zszyc.umowilismy sie z doktorem z ejak nie da rady zszyc kota na miejscowym to damy mu takiego glupiego jasia z ktorego sie potem kota szybko wybudza.chociek troche sie rzucal przy zastrzyku ale przy szyciu tak go zblokowalam ze tylko mrauczal..musialo go troche bolec..wiem wiem jestem niedobra pancia..ale uwazam ze to lepsze niz narkoza zwlaszcza ze to tylko 2 szwy .doktor szybko i rewelacyjnie sprawnie zszyl wsio .i powiedzial ze poszlo naprawde sprawnie.osluchal chocia przy okazji..nadal cos tam mu swiszczy w nosie.ale krople musza wystarczyc antybiotyk niepotrzebny.choc wlazl mi po calym zabiegu na glowe prawie wtulil sie i pokazywal opatrunek..ktory pieczolowicie starl sie tez usunac( nadal sie stara)
tak sobie mysle..ze popelnilam strasznie glupi blad ze poszlam do tamtej kliniki..myslalam ze sie zmienili..jak weterynarz mzoe traktowac zwierze jak przedmiot?niegdy tego nie zrozumie..ehh..dobrze ze jest dr.potr moglam trzymac chocia ktory sie napewno lepiej czul bedac przy mnie..ehh...
chocik teraz spi wyciagniety jak dlugi na swoich pufach- niunia obwachala mu plaster i postanowila nie przeszkadzac mu w zrywaniu opatrunku.na zdjecie szwow 17kwietnia..ciekawe jak ja upilnje tego gada aby nie lizal rany..ciekaweee

co do czekolady..juz jest zamelinowana!a swoja droga dlaczego czekolada moze spowodowac zejscie kota?jestem w tej kwesti niedouczona.. :(

ciekawe co moje koty wymysla jeszcze dzisiaj...ja chce troche spokojuuuu
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

Post » Pon kwi 07, 2003 19:08

Bylas bardzo, bardzo dzielna!

Czekolada moze spowodowac zejscie kota na serce, ale nie nalezy wpadac w panike, sporo tej czekolady musialby zjesc, powoduje arytmie zdaje sie.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88545
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pon kwi 07, 2003 22:31

Jej, jak dobrze że nie dałaś nieszczęsnego Chocia obrabiać tym okropnym konowałom :evil: ! Niestety, oprócz weterynarzy z prawdziwego zdarzenia są i tacy... i trzeba ich obchodzić z daleka.

Co do czekolady, to ja słyszałam, że zamula żołądek i w ogóle może zwierza zatkać na amen, ale to też raczej przy większej orgii. Słyszałam to przy okazji łakomej suczki, której baardzo zaszkodziło.

Mam też kolejne wieści od pani lek. wet. Małgorzaty Wojtasiak z www.vetserwis.pl - dopytywałam się jeszcze o proporcje w kociej diecie białka do węglowodanów i odpowiedziała mi tak:

Bardzo trudne pytanie. :-)
Ogólnie mówi się o stosunku 2:1 (węglowodany : białko) ale ostatnio ten pogląd troszkę się zmienia w kierunku 1,5:1 ponieważ większość kotów domowych cierpi na otyłość, stłuszczenie wątroby i inne choroby, bezpośrednio związane ze zbyt dużą zawartością kalorii w diecie.
Dość trudno jest powiedzieć (przynajmniej na razie), czy wynika to z faktu, że są one przekarmiane, mają zbyt mało ruchu czy też z niewłaściwych proporcji składników ich diety.
Poza tym trzeba też zadbać o to, aby w diecie był odpowiedni poziom kalorii, dostosowany do aktywności i masy ciała kota i dopiero potem patrzeć na stosunek węglowodany : białko.
Tak naprawdę w zdecydowanej większości przypadków aby dieta domowa była zbilansowana konieczne jest wyliczenie konkretnie, jakie ilości poszczególnych składników zawiera obecna dieta i dodanie potem różnych dodatków - najczęściej tauryny i wapnia.
I podstawowy warunek jest jeden: zalecana dieta musi być zawsze dostosowana do konkretnego kota a nie ogólnie, dla wszystkich.

(No tak, tylko że węglowodany akurat to jest kupa kalorii i co :? ?)

A oprócz tego wyszło jeszcze, Ipsi, że masz zdrowy instynkt co do surowego mięska, bo:
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem surowego mięsa. To zagrożenie infekcją, bakteriami m.in. z gatunku Salmonella i Escherichia coli, co wywołuje epizody biegunki i jest także potencjalnie groźne dla ludzi. A wykrycie tych infekcji jako przyczyny biegunek jest w Polsce stosunkowo trudne.

No i to samo o drobiach i podrobach.

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon kwi 07, 2003 23:21

nop rzeznicy..opowiedzialam bocianowi wszystko...tez sie wzburzyl..uhh dobrze ze wszystko ok:) i choc skacze po wszystkim..no i pokazuje jaka to lapke ma zawinieta( jutro kupie bandaz to go nei bedzie tak ciagnelo za wloski..bidak przy zmianie opatrunku to mial taka depilacje ze hoho) co do bialka..uhhh no to klops..ja jzu nei wiem najlepiej by dawac im tylko suche bo tam wszystko wyliczone wymozdzone.ale jak tu nie dac mieska?!pewnei obudzilabym sie kiedys bez palcy u nog :twisted:
no i zostala tez podjeta decyzja! koty jada do mnie do domu na swieta..jakos przekibluja w moim pokoju przez 4dni.( nic im nie bedzie?) a my jakos przetrzymamy wycie mojego psa pod drzwiami..i ujadanie jamnika..uhh mam nadzieje. :roll:
heh kotom przeszedl jakotako katar..a miniedlugo nos odpadnie:(
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

Post » Wto kwi 08, 2003 1:06

Ufff, dopiero teraz przeczytalam.
Ale mieliscie dzisiaj nerwowke :(
Dobrze, ze nie dalas sie zastraszyc w tym gabinecie. Przykre, ze w takim stresie jeszcze musisz sie wyklocac... :(
Ale, na szczescie wszystko dobrze sie skonczylo :D
Pomiziaj Chocia za uszkiem, on tez byl dzielny! :D

A z tym mieskiem...ja tez daje surowe :oops:
Co nalezy z nim robic? Parzyc, czy gotowac?

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto kwi 08, 2003 1:34

Ipsi- ale miałas przejscia! 8O
Co za konowały jakieś tam przyjmiją, no!
Mnie sie zdarzyła (nieraz :? ) miec do czynienia z wetem mało kompetentnym, ale TAK CHAMSKIM??? 8O I to jeszcze w sytuacji, gdy Ty placisz i masz pełne prawo wymagac grzecznej i fachowej obsługi? Skandal! :evil: :evil: :evil:

A co do miesa... Ja daje surowe. Zawsze porządnie (minimum 3 dni) przemrozone. Raczej nie bedę tego zmieniac, bo moje futra zarełko gotowane uznają za niejadalne :? (wyjątkiem jest ryba). Natomiast martwie się tymi proprcjami. Niby mogłabym bez problemu przestawić koty wyłącznie na suche (uwielbiaja, a mieso wciskam podstepami ;) - blokujac dostep do suchego)- ale wcale nie jestem pewna, czy wyłacznie suche to najlepsza dieta dla kota... No i w kropce jestem, bo atrakcje w rodzaju platki, ryz czy otreby(??? 8O )- to mogę sobie fundowac, ale kotom musiałabym chyba aplikowac strzykawką... :D

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39555
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Wto kwi 08, 2003 12:12

dzisiejszy dzien wyglada tak ze skrzyczalam chocia :oops: gadzina rozgryza opatrunek z premedytacja!!!! wie ze mu neiwolno bojak patrze na niego to kot nagle zajmuje sie innymi rzeczami ale jak tylko odwracam sie to slychac lizanie po bandazu!kupie mu jak nei przestanei to plastikowe co sie w kolo glowy zaklada bedzie sobei chodzil jak taki kosmita.,uhhhh teraz jest na mnie obrazony bo zakleilam mu rane na nowo :twisted: co mu sie wybitnie nei podoba.chodzi i trzepie lapka aby to zrzucic..he he he powodzenia mu zycze.najlepszy jest numer ze nauczyl sie rozgryzac to to ...musze miec go caly czas na widoku.
a niunia jest rozrabiaka.porazpierwszy od x czasu ma lekko wilgotny nos i zimniutki taki fajny...no i sama sie bawi i poluje na wszystko:) wczorja az bocian sie rozmymlal jak na nia patrzyl.( ale ciagl mi wypomina ze wzielam chorego kota dzieki czemu zdoilo nas doszczetnie z kasy.. :evil: niedobry pierzak niedobry)
dzisiaj dzien nauki i pilnowania chocia.boziuuuuuuu daj mi silyyyyyyy

no tez sie zgodze ze proporcje sa trudne do ustalenia...najlepszy numer ze moje koty w kazdy dzien inaczej jedza.wczoraj byl dzien glodomora...a przedwczoraj tak sobei jadly. :roll:
olat a moze twoje kiciawki nei lubia surowego mieska?moze ugotuj co?ja jak rozmrazam w mikrofali to potem wstawiam je tez na srednie gotowanko 3minutki i juz gotowe a jak pachnie.miesko puszcza soczek za ktory moje koty dalyby sie pocwiartowac( raczej nei siebei ale mnei napewno)

co do nerwowki inka..to ja mialam :roll: bocian przyszedl o 20 kiedy wszystko juz sie uspokoilo :D ci faceci to fajnei maja;)( no ale praca nei wybiera...)
najlepszy numer wczoraj byl bo bocian stwierdzil ze ja co tydzien jstem u doktora...i to mu sie wydaje podejrzane..pewnei potajemnie koty zarazam aby tylko dr zobaczyc..a sie usmialam do lezzzzz :lol: :lol: bocian mow ze wszystko byloby ok gdybym tylko tyle pieniedzy dr nei zostawiala

:lol:
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

Post » Wto kwi 08, 2003 12:34

Olat pisze:A co do miesa... Ja daje surowe. Zawsze porządnie (minimum 3 dni) przemrozone. Raczej nie bedę tego zmieniac, bo moje futra zarełko gotowane uznają za niejadalne :? (wyjątkiem jest ryba). Natomiast martwie się tymi proprcjami. Niby mogłabym bez problemu przestawić koty wyłącznie na suche (uwielbiaja, a mieso wciskam podstepami ;) - blokujac dostep do suchego)- ale wcale nie jestem pewna, czy wyłacznie suche to najlepsza dieta dla kota... No i w kropce jestem, bo atrakcje w rodzaju platki, ryz czy otreby(??? 8O )- to mogę sobie fundowac, ale kotom musiałabym chyba aplikowac strzykawką... :D

No więc ja też daję surowe porządnie przemrożone, zresztą od wielu lat kupuję w jednej budce, zapewne mają stałych dostawców, to na mój rozum jest choćby cień gwarancji. Tym bardziej, że w ciągu tych w/w lat panienki jeśli dostawały biegunki, to z powodu zbytniego łakomstwa mlecznego (po ograniczeniu ustępowała) albo - niegdyś - przy trudnościach rynkowych, kiedy usiłowałam zastąpić rybę/mięso puszkami. No i rzeczywiście moja drapieżnica gotowane wącha z powątpiewaniem malującym się na buzi - "To ma być do jedzenia? Jak bardzo chcesz, to spróbuję troszeczkę, ale nie spodziewaj się za wiele!" No i na próbowaniu zwykle się kończy.

Inko, pani wet miała zapewne na myśli mięsko sparzone, czyli zalane wrzątkiem na kilka minut.

Natomiast proporcje węglowodanów do białka 2:1 trochę mną wstrząsnęły, dobrze, że dalej napisała, że odchodzi się od tego i ważne jest indywidualne dostosowanie do potrzeb kociego osobnika, bo rzeczywiście inaczej się chyba powinno karmić domowego leniuszka w pewnym wieku, a inaczej młodziaka hasającego po drzewach (że wezmę przypadki ekstremalne). Ten ostatni może sobie pozwolić na bardziej kaloryczne żarełko, ten pierwszy nie. Są jeszcze kwestie rozmaitych przypadłości - cukrzycowa Burcyś, poprzedniczka Cipióra, miała absolutnie zabronione normalne chrupki, dostawała specjalne, wysokobiałkowe - jako uzupełnienie do bezwzględnie chudego mięska. A jakbym chciała pasać Cipióra makaronem, to też byłoby źle, bo jednak przy całej swojej energii, ślizgach przez całe mieszkanie i wspinaczkach po fotelu p/o drapaka nie spala tyle, co kot skaczący po szafach (a jeszcze w towarzystwie innych). Zapasłaby się na mięciutko. I tak sama sobie reguluje proporcje, po kilku tygodniach od przestawienia z KK na RC jada trochę mniej mięska, a więcej chrupek (a i tych po pierwszym entuzjazmie garsteczkę dziennie, pewnie tyle, co w przepisie). To chyba założę, że w tych chrupkach ma dosyć składników pozabiałkowych.

W sumie korespondencja z panią weterynarz dała mi trochę do myślenia, ale jak czas pozwoli to zapoluję może jeszcze na innego weta, najlepiej e-mailowo, żeby miał/a czas na zastanowienie się i zajrzenie do źródeł. Tak po prostu - żeby porównać opinie. Ucieszyła mnie w każdym razie stwierdzeniem, że obfitość białka nie wpływa źle na nerki (zapewne zdrowe, z chorymi to przecież inna sprawa), bo już mnie Falka spłoszyła niemożebnie. Na zdrowy rozum to nadmiar czegokolwiek szkodzi, ale dopóki kondycja stwora jest zadowalająca, to chyba żadnych nadmiarów nie ma :? . Cipiór, na pluskwę urok i odpukać, jest najzupełniej zdrowa, nawet łezki w kąciku oka przestały jej się wydzielać; jakby częściej podbiega/popełzuje na czterech i od paru tygodni nawet jej kurcz nie złapał (a to jej się zdarza, jak zbyt gwałtownie usiłuje "ćwiczyć" nóżki).

Ipsi, tak Ci się wchrzaniam w Twój wątek z dietetycznymi dywagacjami (zamiast założyć swój), ale cały czas mi się wiąże z Twoimi eksperymentami. Może wspólnie jakoś dojdziemy do zdrowych długie lata, wesołych kociuchów.

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 08, 2003 13:10

alez puma nei ma sprawy :D wcinaj ile sie chcesz :D ja z uwaga czytam a potem eksperymentuje:) muhihihi taki maly naukowiec ze mnie sie robi:)
co do miecha ja zawsze gotowalam wiec nei bede tego zmieniac.ale tak na moj rozum spazenie mieska powinno wystarczyc:)
co do chrupek daje im iamsa bo rc jest wg chocia bleeeeeee.i one na tym iamsie rosna jak na drozdzach9 albo ja mam urojenia) siersciucha maja napewno lepszego.
dostaja maks porcji dziennej kazdy. wiem wiem bede miala tuczniki.bo miesko tez dostaja :oops: ale miesko 2 razy dziennie i to neiduzo.a chrupki kilka razy dziennie..bo nei moge zostawiac wmisce poniewaz zaba co jej wrzuce niezaleznie od ilosci pozera az do dna.choc nie ..on sobie skubnie conieco i pojdzie ale zaba to glodomor!i tluscioszek.zmniejszylam im racje chrupkowe i mialam wycie w nocy przy miskach...:evil: najzwyklej w swiecie byly glodne.i coja mam zrobic.nie chce miec spaslakowwwwwww.choc ma 8 miechow-a jak skonczy 12 to wtedy przestawka na zarcie dla kastratow..pytanei czy zaba moze takei jedzenie jesc?( zakladajac ze ma niezl pokaldy tluszczyku?)bo u mnei jest tak ze oba musza jesc to samo.jesli zaba ma cos innego w misce to choc automatycznie nie chce jesc swojego.zaby jest lepsze

a tak na marginesie zauwazylam ze jak gady moje dostan na raz za duzo rybki to ja potem maja luznego smierdziocha wkuwecie.wiec chyab ryba pojdzie w ograniczenie! :roll: i tak dostaja ja raz na 2 tyg
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

Post » Wto kwi 08, 2003 20:03

Bocian zakocony i dokocony :D :lol:

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto kwi 08, 2003 20:14

Ipsi, mojemu wolowinka juz sie nie podoba (surowa) wiec dostaje przemrozonego kurczaczka i indyka, palaszuje w ciagu kilku sekund! Jak kupie sobie mikrofale, to sciagne Twoj przepis, moze przejdzie laskawie :wink: .
Wyglaskaj ode mnie szczegolnie Chocia i powiedz mu, ze jego kolega tez mysli o wycieczce na szczyt szafek kuchennych :? .

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Czw kwi 10, 2003 22:29

jestem w domu znaczy sie 150 km od moich kotow:( zostaly same z bocianem...a ja zostaalm sama z obawami.uhh mam nadzieje ze wszystko bedzie ok.
chcialam tylko tutaj nadmienic ze kogos kiedys( niestety nei pamietam :oops: ) zbabalam na forum za to ze powiedzial ze ktos ma wsiowe podejscie do kotow..czy cos..unizenei ta osobe praszam...wlasnie mnie wyprowadzila z rownowagi sasiadka i jejpie......pip pip pip...na temat kotow.dostalam pytanie" a po co ci koty?"a czy koty musza byc po cos??????uhh ale sie zezlilam..a potem zagdakaly mnei z moja matka o toksoplazmozie..uhh normalnie sie wscieklam.mam w guziku czy mam czy nei mam toksoplazmozy i innych rzeczy...wiem z emam kochane koty i ze sa szczesliwe...bozeeeee jak rozne sa poglady na temat zwierzat ...dzisiaj sasiadka przemienila sie w moich oczach na barbarzynce i tepaka....uhh...
zatkalam bynajmnei obie fanatyczne obawiaczki sie toksoplazmozy stwierdzeniem ze bede miala koty i koniec...a jak tylko bede mogla to bede miala ich wiecej!!!! takei oczy mialy 8O
no najlepsza rewelacjha zaslyszana dzis to bylo to ze dla kotow dobry jest chleb i resztki zupy z obiadu-tym razem to ja takei oczy mialam 8O
zyjemy na tej samej planecie ale ja mam wrazenie ze jednak w innym swiecie :evil:
co do kotow..to smiem twierdzic ze im lepiej...niunia budzi mnei w nocy i kaze sie glaskac :roll: choc wymeral sobei karton po cytrynach i go okupuje..cala noc w nim spal :D karton przy naszym lozku.kochane stwory.
ciekawe czy ta poprawa potrwa dlugo...swieta tu razem z nimi..no nie wiem jak to przezyja..coprawda beda odizolowane od psow..ale jednak 4 dni zamkniete w jednym pokoju..to tak glupio troche no nie? :cry: ehh troche sie boje
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 766 gości