W środę rozpoczęliśmy nowy etap kocio-ludzkiego życia.. przyjechał i do nas najbardziej popularny i rozchwytywany na forum koci behawiorysta, czyli sławny dr Bach

Przywiózł dwa flakoniki kropelek, których składy widniały pięknie wyszczególnione na etykiecie.. lista Kreski była dłuuuuuuuga, Jeżyka trochę krótsza, ale też niczego sobie
środa, 6 września, 1 dzień wizyty Bacha...
koty zażyły lekarstwo.. zmian nie widać
czwartek, 7 września, 2 dzień wizyty Bacha...
Duża wróciła skonana z pracy, do tego z objawami głębokiej depresji

, podała kolejną porcje kropli, uwaliła się na łóżko.. przybiegł Jeż oznajmiając swą obecność radosnym gruchaniem. uwalił się po lewej stronie Dużej. Minęły 2 minuty, nadbiegła Kreska oznajmiając swą obecność miaukami, które próbowała upodobnić do jeżowego gruchu

(ona się wszystkiego od niego uczy.. papuga

), uwaliła się po prawej stronie Dużej... i tak leżeliśmy...

bałam się oddychać

Bachu nie odchodź
piątek, 8 września, 3 dzień wizyty Bacha...
koty odbywają poranne harce, oznajmiając tym radość z obudzenia się Dużych (liczba Dużych w domu ma tendencję spadkową, należy się więc cieszyć codziennie z tego, że dziś jeszcze miał się kto obudzić). Jeżyk gania Kreskę... norma... ale..

robi to nie pacając jej.. tzn. bawi się w typowego ganianego bez żadnego napadania. Nawet nie umiem tego opisać. Wygląda to mniej więcej tak: Kreska ucieka, Jeż biegnie za nią, wygląda jakby chciał ją stratować. W ostatnim momencie unik, skręt, skok na kanapę, Kreska wykręca i biegnie do drugiego pokoju, Jeż wykręca i biegnie za nią. W drugim pokoju to samo, tylko teraz Jeż po zrobieniu uniku sam zaczyna uciekać i to Kreska go goni...
ludzie... kłaków sobie nie wyrywają, nikt na nikogo się nie rzuca,nie przyciska do ziemi... zrezynowały z restlingu.. Bachu nie odchodź
cdn... I hope...