Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
ewar pisze:Bastet pisze:a trochę się jednak boję, bo gdzieś tam doszły mnie słuchy, że czasem trudno wytępić te dziady...
Też się bałam. Mnie pchły również oblazły, nogi miałam podrapane do krwi. W domu śmierdziało octem, ale stosowałam, bo widziałam, że kotom nie zaszkodzi, Flee ponoć też nieszkodliwe. Łatwo nie było, urobiłam się po łokcie, zwłaszcza, że u mnie mieszkanie małe i zagracone, trudno się takie sprząta. Dasz radę, nie panikuj. Dawno temu ( 30 lat z okładem) nie miałam zwierząt, pchły przyniosłam z suszarni. Nie było wtedy dostępnych środków, poradzono mi umycie wszystkiego gorącym octem. Smród nie do opisania, trzeba było się wyprowadzić z domu, ale pcheł się pozbyłam. Chyba od samego zapachu wyginęły.
kwiryna pisze:Moja Kurunia miała pchły. Tylko, że na wejściu zanil
m przyszła do domu pognałyśmy do weta i odpchlenie było, już nie pamiętam czym. Potem przez kilka dni w łazience. Ręczniki i posłanka prałam na 60' sporo powyrzucałam. Nic się nie poprzenosiło na mieszkanie, a bałam się tego mocno, bo Mareczek miał wtedy 3 miesiące.
kasia.winna pisze:Nie walczyłam z pchłami, ale trafiły mi się pluskwy. Na weekendy wybywaliśmy pod namiot zapsikując chałupę
trucizną wszelaką. Poza tym pranie wszystkiego co się da a co cie nie da przecierane terpentyną. Terpentyna śmierdzi bardziej niż ocet.
Kociaki słodziaki, a ten patchwork to własne dzieło ? (pyta quitaholic anonymous)
Moli25 pisze:https://gazetawroclawska.pl/akcja-strazy-w-szpitalu-szlifierka-ratowali-meskie-genitalia/ar/c14-14727368
Bastet pisze:Słuchajcie, to jest jakiś dramat, co się dzieje z ludźmi!Dałam wczoraj znać tym ludziom, którym zawiozłam Gwiazdkę, że ten preparat na pchły u niej nie zadziałał... I żeby jeszcze raz ją odpchlili. I Jaskra, z którą był adoptowany. Niby ok. A dziś mi facet z rana dzwoni, żebym zabierała Gwiazdkę, bo oni jej nie chcą!
![]()
![]()
![]()
Toż chyba trzeba być kretynem!
Dodatkowo mówiłam im o izolacji 2 tygodnie na początek. Nie przeprowadzili jej. I mają pretensje do Gwiazdki, że syczy na Jaskra! No debile! Bo "syczy i się panoszy", a on się "biedny" chowa. Wszystko co mogli, to popsuli w socjalizacji. A preparat, który nie zadziałał, okazał się problemem nie do przejścia!
Bastet pisze:Stomachari pisze:Bastet pisze:Jak ja to przeniosłam??
Na forum ktoś pisał, że zapchlony kot chyba sąsiadów siadał na wycieraczce pod drzwiami, a rezydent forumowiczki, który nigdy na tej wycieraczce nie stanął i zawsze pozostawał po stronie wewnętrznej i tak złapał pchły.maczkowa pisze: pewnie trzepałabym go za okno ( tak, wiem, ze nie można ) i jego obsypała tą ziemią okrzemkową.
Jeśli w filtrze utkną żyjące pchły czy jaja a potem się je wytrzepie ludziom na parapety, balkony, to zamiast zmniejszać ilość pcheł, jedynie przerzuci się problem komuś innemu. Wybrałabym raczej muszlę klozetową ew. brodzik prysznica, żeby potem spłukać.
Dzięki Stomachari za podpowiedź. Będę trzepać nad kubłem na śmieci i od razu zamykać worek. Potem jeszcze poprawię nad wanną
Tylko w sumie zastanawiam się, czy dobre jest obsypywanie tą ziemią. Ona jest bardzo drobna. Kiedyś wpadłam na wspaniały pomysł szlifowania szlifierką ramy drewnianego fotela, która była pierwotnie ciemnobrązowa... uwaga...... W POKOJU! Ranyy, co tam się działo po całej pracy wszędzie, dosłownie WSZĘDZIE (!) był drobniusieńki pył, dorównujący swoim irytującym potencjałem ziemi okrzemkowej. Nawet w szafie! Nawet pod złożonymi w kosteczkę ubraniami!Radośnie postanowiłam zebrać to moją roombą. I wiecie co? Filtr się tak permanentnie zatkał, że musiałam go wyrzucić...
To był mój pierwszy filtr do tego odkurzacza. A dzisiaj umarł drugi, bo go zamoczyłam...
No i troszkę się boję obsypywać ten filtr ziemią okrzemkową, która jest jeszcze bardziej drobniusieńka, niż ten pył ze szlifowania... Nie zatka mi się filtr?
Bastet pisze:Słuchajcie, to jest jakiś dramat, co się dzieje z ludźmi!Dałam wczoraj znać tym ludziom, którym zawiozłam Gwiazdkę, że ten preparat na pchły u niej nie zadziałał... I żeby jeszcze raz ją odpchlili. I Jaskra, z którą był adoptowany. Niby ok. A dziś mi facet z rana dzwoni, żebym zabierała Gwiazdkę, bo oni jej nie chcą!
![]()
![]()
![]()
Toż chyba trzeba być kretynem!
Dodatkowo mówiłam im o izolacji 2 tygodnie na początek. Nie przeprowadzili jej. I mają pretensje do Gwiazdki, że syczy na Jaskra! No debile! Bo "syczy i się panoszy", a on się "biedny" chowa. Wszystko co mogli, to popsuli w socjalizacji. A preparat, który nie zadziałał, okazał się problemem nie do przejścia!
Dyktatura pisze:Z drugiej strony patrząc, to może lepiej że chce oddać Gwiazdkę, bo skoro poddaje się przy tak błahym problemie to co by było gdyby zadziało się coś większego.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości