
Brzydko pachnie z jednej strony pysia, ale nie mocznikiem. Mamy jakiś stan zapalny. Jutro wieczorem dzwonie do doktorki, będziemy radzić. Micio ani pół kolejnej narkozy nie przeżyje. Teraz czuje się lepiej, zjadł dużą łyżkę mięsa i troszkę saszetki, chodzi sobie po ogrodzie i czeka na Obcego. Pewnie jeszcze coś się uda podać później i koniecznie jogurt, bo uwielbia. Pobawiłam się z nim trawką, zaskoczył. Stoi koło furtki i chce wyjść do ogrodu obok, ale ja go już poza posesję nie wypuszczę. Ślini się mniej, gluty nie wiszą. Tylko, że on słabiutki. No i tak w kółko...