Zastrzelę się chyba. Pół dnia spędziłam na prasowaniu, którego nienawidzę, dlatego robię to raz w miesiącu. Ilość rzeczy była taka, że kilka godzin kipiąc złością stałam przy desce. Moja Córa wie, że dzień prasowania to ten, w którym lepiej nie przypominać matce, że w domu jest dziecko. Kiedy wyjmuję deskę do prasowania, moje dziecię potrafi kilka godzin oglądać książeczki w całkowitym milczeniu, albo bawić się lalkami i co ciekawe to JEDYNY dzień w miesiącu, kiedy po zabawie mieszkanie nie wygląda jak po tsunami. Mokate spał, więc wszyscy przeżyli
Kiedy tylko skończyłam Młoda zażyczyła sobie pójścia na sanki a ponieważ to już koniec zimy, to stwierdziłam, że mogę się poświęcić, coby dziecię uszczęśliwić, choć najchętniej położyłabym się i leżała do wieczora. Wracając po dwóch godzinach spędzonych na sankach miałam nawet taki plan. Włączę dziecku bajkę a ja poleżę z książką. No niestety. Po powrocie okazało się, że Moki nie dał rady wejść na stół i zrąbał się na podłogę wraz z serwetą, wazonem z kwiatami i cukiernicą. Musiał się bardzo zestresować a że Młoda nie zamknęła drzwi do szafy Mokate postanowił tam odespać stres, ale najpierw poukładał po swojemu...........

no co mi przeszkadzasz spać?

Posprzątałam, zrobiłam dzieciom kolację, wykąpałam Młodą, przeczytałam bajkę i padłam na krzesło obiecując sobie, że już nic dzisiaj nie robię. Kilka minut później zobaczyłam, że Moki idzie kulejąc, zarzuca bokiem, gryzie się. Mało zawału nie dostałam. Wyglądało jakby był ciężko chory i jeszcze tak prychał i rzucał głową. Złapałam go na ręce, gotowa budzić dziecko i lecieć do weta. No i zobaczyłam to schorzenie................. Kocurro wsadził dupsko, bok i tylną łapą w plastelinę Młodej. Właśnie skończyłam ją wycinać.
Gdybym wspomniała coś kiedyś o drugim kocie, kupcie mi proszę akwarium z rybkami
