ręka już spoko, zagoiło się. Gadżet dostaje znów zastrzyki na "wisząco", inaczej nie da rady. Ale trąd chyba opanowany, tfu, tfu, tfu przez lewe ramię

nowe zmiany się nie pojawiają, ta pierwsza, która się zrobiła już zasycha.
Wczoraj otworzyliśmy trochę okno, siedziały mordki cztery na parapecie i się dziwowały, ale zejść w śnieg wciąż leżący w wolierze żaden się nie odważył

może i dobrze, bo tam ze 20 cm leży, byśmy musieli kotki łowić.
Rastek był na spacerku w polach i poznał kolegę. Kolega jest czarny, waży ze 30 kg, ma 10 miesięcy i jest kompletnie nieusłuchany

musieliśmy brodzić po polu, dobrze, że w kalosze się odzialiśmy, żeby bawiące się psy doprowadzić w pobliże opiekuna kolegi, coby kolegę mógł Pan Opiekun ucapić. Ucapiony kolega wcale nie chciał dać się odprowadzić do domu i ściągnął sobie obrożę przez głowę. Rastek za to cały przeszczęśliwy, wybiegany i wyszalany grzecznie wracał do domku

wiosna, panie dziejku, idzie dużymi krokami. Ptaszki napitalają, jakieś zielone badyle mi pod oknem z gleby zaczynają wystawać i chociaż rano na ulicach ślizgawka gdzieniegdzie to już ją czuć, tę wiosnę
