Ufff... Dzięki za pozdrowienia, przekazałam za tzw. świeżej pamięci. Istotnie pomalutku się pakuję aczkolwiek z niecierpliwości bardziej niż istotnej potrzeby bo parę majtek na zmianę to akurat można w 5 minut wrzucić. No, dokładniej na takie spakowanie jak teraz to mi pół godziny trzeba - biorę minimum ciuchów zapasowych: dwie bluzki, wierzchnią tunikę, parę jeansów, dwie pary skarpet tudzież "niewymownych" wyżej wymienionych i wystarczy. Plus to w czym jadę. Natomiast zrobiłam zakupki będące gwoździem programu - kg wiejskiej kiełbasy, półtora kg boczusia na skwareczki itp. omastki (zapas do zamrożenia), szynkę... Bez tego to chyba Rajmund nie chciałby mnie oglądać, wszak skwareczki to podstawa.

A poza tym grzecznie dłubię kolejnego wężyka. Loozik.