Dopiero włączyłam kompa, bo czuwałam i podsypiałam na zmianę. Viki w porównaniu z wczorajszym dniem jest taka żywsza, jeżeli to tak można nazwać. Zmienia pozycję, gdy otwieram klateczkę, to rozgląda się, podnosi główkę. Ogólnie - widać, że kot ciężko chory, ale już nie na granicy śpiączki. Wyjdę z psami i będziemy kroplówkować. W nocy nie nawadniałam, bo odkryłam na jej boczkach takie właśnie bańki z wodą jak pisała Serniczek. Teraz wchłonęły się. Czyli ona w lecznicy została w ten sposób "zaopatrzona". Wet mi nie powiedział ufając, że robię tak jak on mówi, czyli jak rano to rano.
Przed chwilą maleńka posiusiała pod siebie. Ale ma cieplutko. Cały czas butelka z bardzo ciepłą wodą. Nie mam termometra w domu

, ale ręką czuję, że wychłodzona nie jest, bo w każdym razie znaczne wychłodzenie wyczułabym.
Kciuki nadal bardzo, bardzo potrzebne.