A u zoopsychologa byłam, sama bez kotów i było bardzo fajnie
To było jakieś szkolenie i naprzeciwko mnie siedziało ok 8 -10 osób. Na początku się zestresiłam bo myslałam, że bedzie 1 do 1, a nie 1 do 10
Ale ponieważ atmosfera była bardzo miła szybko się odstresiłam.
Najpierw oczywiście musiałam opowiedzieć historie moi trzech kotów, i były momenty, że już prawie płakałam. Już łzy prawie mi leciały, jak zadano mi pytanie czy nie rozważałam mozliwości znalezienia nowego domu dla Kiki. Jak spokojnie mówić o tym, że nigdy w życiu nie oddam ukochanego kota moich Rodziców. No to tylko pokreciłam głową i powiedziałam - NIGDY. Na szczęście miałam do czyniania z mądrymi ludzmi i usłyszałam tylko - rozumiem.
A co do porad - to usłyszałam to co już wiedziałam, że nie najlepiej (a właściwie źle
Metoda - już ktoś na tym wątku tak mi radził (przepraszam, że nie pamietam kto
No był ten pierwszy raz, pełna porazka, ale nie do końca. Jak w końcu Kika wylazła z szafy od razu poleciała tam gdzie stał transporterek z Fifim, tylko on już dwie godziny wczesniej poszedł spać do pokoju. Dzisiaj robimy drugi raz
