Marcelibu pisze:Femka pisze:
Dorota, to jak mam napisać, gdy mi kolec kaktusa w dooopę wejdzie?
O k***a!![]()
A po drugie i tak nie poczujesz. Chyba, że jak schudniesz.

przegięłaś, Marcelibu.
Możesz na ulicy udawać, że mnie nie znasz, szczególnie w najbliższy wtorek

A teraz po wizycie Milusi u wetki.
Jak tylko weszłam do gabinetu, wetka od razu powiedziała, że znacznie lepiej, bo Milusi nie słychać. Potem Milusia została osłuchana najpierw przez praktykantkę (poglądowo) i wetkę (leczniczo). Stanowczo jest lepiej. Zresztą Milusi się znowu włączyła upierdliwość i szwendacz, co niezbicie świadczy o poprawie samopoczucia. Teraz śpi (oczywiście przyklejona do mnie), podobnie jak reszta zarazy.
Do domu dostałam dla koteczki antybiotyk dopyszczny, nadal zakraplać będziemy nosek. Ale najgorsze mamy chyba za sobą.
Milusia dała w gabinecie wyraz swojego głębokiego niezadowolenia. Najgorsze, że przeraźliwy syk adresowany był do mnie, co mogłoby świadczyć, że deklarowane przeze mnie bicie koteczków wcale nie jest żartem



B-dur, czy mogłabyś w ludzkim języku objaśnić, co znaczą zamieszczone przez Ciebie krzaczki?
