Przyszłam ogłosić, że... po 11 miesiącach Tula się zdemoralizowała - od 3 dni łazi za mną i próbuje namówić na szybki numerek

. Nie mogę zrobić nic, żeby nie otrzymywać niemoralnych propozycji (nawet teraz muszę odsuwać jej ogon sprzed twarzy, żeby widzieć ekran komputera). Różnice gatunkowe wydają się jej nie przeszkadzać, więc wczoraj przyprowadziłam jej niezwykle przystojnego pudla do domu (na całe 4 godziny, Monty regularnie nas odwiedza). Niestety, z tego związku dzieci nie będzie
W planach była wycieczka do Szkocji, żeby odwiedzić chłopaka bardziej pasującego gatunkowo... niestety, ciągle mamy Sierrową szarańczę w domu. Ponieważ droga do Przystojnego Kocurrra to 12 h w jedną stronę, a szarańcza wymaga karmienia i sprzątania kuwet po 20 razy na dzień, to sex randka została odsunięta na następny miesiąc (ponieważ wydaje mi się, że Tulka rujkuje raz w miesiącu - na koniec listopada miała lekką rujkę, na koniec grudnia zwiała z domu, a teraz na koniec stycznia... boję się nawet uchylić okna, mimo zabezpieczenia

). Z powodu lockdownu jedyną opcją na dotarcie do kocura jest samochód Księciunia... nie zgadzającego się, żeby ktokolwiek po za nami sprzątał kocie kuwety

.
Drugi samochód - którym jestem w stanie jechać sama - wymagałby paru napraw przed taką trasą (o ile pamiętam to mn. ma wahacze do wymiany, cokolwiek to znaczy).
Po za tym żyjemy sobie grzecznie, nie wadząc nikomu. Tulka mruczy, tuli się i ogólnie robi za Słodkiego Kotka, Sierra... cóż... jest Sierrą... a ja po cichutku zamartwiam się przeżyciem każdego kolejnego miesiąca

. Od lipca nieustannie się dziwię, że "a jednak dałam radę"

.
Swoją drogą właśnie zaczęłam się zastanawiać... po co jednemu facetowi 3 samochody i 2 motory? + mój skuter (kiedyś zrobię to prawko!)
