Raportuję, chociaż krótko - z braku czasu.
Wasia czuje się dobrze, znowu zachowuje się jak ON

Mruczy, śpi brzuchem do góry, je, bierze ślicznie lekarstwa, załatwia się wzorowo i wczoraj nawet biegał za myszką
W sobotę byliśmy na ostatnim zastrzyku, w domku mamy już tylko brać do jutra Synulox, a reszta to osłonowo i na odporność - Scanomune, Polprazol i Trilac.
Z niecierpliwością czekam na powtórkę testów na wirusówki.
Kropek diablisko ma się dobrze niezmiennie...
Albowiem niezniszczalna jest póki co.
Mama i kociaki urodzone w śmieciarce też mają się dobrze. Mamusia w sobotę została wysterylizowana, siedzi w klateczce i czeka na wolność. Jest dzika ekstremalnie, rozwaliła pół gabinetu, historia z tą "przychodnią" jest bardzo ciekawa, ale opowiem innym razem.
Przychodnia powinna się przebranżowić i zrobić tam punkt ksero, albo szkółkę roślin i krzewów, bo do obsługi zwierząt nie nadaje się...
Powiem krótko: ja - laik i człowiek, który nie zna się na kotach wolno żyjących i ich obsłudze - wiem więcej niż ludzie którzy tam pracują.
Szkoda słów.
Maluchy się oddziczają, siedzą w osobnej klateczce, żeby nie wylizać mamie szwów. Z resztą mama i tak przestała się nimi interesować

W każdym razie nie drapią już, nie gryzą, obserwują, ciekawskie są i śliczne

Pięknie jedzą, kupkają i rozrabiają.
Kupkają gdzie popadnie, siusiu robią do swojego wyrka, więc kocyk wymieniam kilka razy dziennie (dzisiaj rano od 6 wymieniłam już dwa razy i wycierałam siury z dna klatki), ale zdarza się również zrobić do kuwety

W sobotę zostały odrobaczone, odczekamy teraz chwilę, żeby je zaszczepić.
Nie mają jeszcze imion... roboczo nazywają się Śmieciarze.
Niedaleko nas koło teatru siedzi w krzakach norwegowaty duży puchaty biały kot (albo brudny biały, albo jest srebrny).
Informuję, bo może ktoś coś wymyśli. Kot jest tam od dwóch dni, boi się, ale jest do złapania.
My nie mamy już miejsca nigdzie - nawet piwnicę mam zajętą.
Dziewczyny to samo.
Jeżeli ktoś ma pomysł - piszcie, dzwońcie.
Tyle na szybko.