Kolejny krok w aklimatyzacji Małej Czarnej. Dziś oba koty spały ze mną! Ale ubaw miałam. Wieczorem Carmen położyła się przy moich nogach i zasnęła, Ofelii nie pozostało nic innego jak pogodzić się z jej obecnością w łóżku i przyleźć na poduszkę. Przylazła, pociamkała trochę i zasnęłyśmy. W nocy obudził mnie jakiś dziwny ciamkająco-mlaskający dźwięk... a na poduszce zrobiło się nieco ciaśniej...
Otóż Mała Czarna kilkakrotnie miała okazję obserwować, jak Ofelia leżąc na poduszce, ciamka. Kocię dumało, dumało, i wydumało, że skoro tak się ciamka, to znaczy że jest po co ciamkać. No to też przylazła pociamkać. A że nie wiedziała, co konkretnie się ciamka, to próbowała ciamkać Ofelię

. Ofelia była... hmmm... nieco zdziwiona
A rano Carmen, zamiast przyjść na śniadanko, zawzięcie mordowała coś w przedpokoju. Chwilę potrwało, zanim zorientowałam się, że to coś to nie myszka ani piłeczka, tylko moja gumka do włosów
No i Mała nie jest takim niewiniątkiem, broniącym się przed atakami Ofelii, jak myślałam. Już kilka razy widziałam, jak sama Ofelię zaczepia
