aleksandrowa pisze:A tym czasem u ewexoxo w domu:Rico: ej, Ty słyszałeś, że oni wyjeżdzają?
Morris <ziewa>: Tak?
Rico: No.
Morris: A zapewnili nam służbę do karmienia?
Rico: Tak, na szczęście.
Morris: I do kuwety?
Rico: Ma ktoś przychodzić: rano, po pracy i wieczorem.
Morris: Stary, ekstra ! Będziemy grać wiecznie głodnych i stęsknionych koteczków, będziemy dostawać 3razy dziennie pełną michę!
Rico: Myślisz, że da się ugrać więcej niż zazwyczaj?
Morris: Aktorstwo zostaw mnie, będę się drzeć wniebogłosy. Ty udawaj depresję i siedź cicho.
Ewexoxo, chłopaki mają siebie. Morris nie jest już sam i nawet nie zauważy, zanim wrócicie. A teść im zatańczy, jak oni mu zagrają

I dokładnie tak było!
Przez tydzień naszej nieobecności teść zużył zapas karmy, który normalnie futra dostają przez ok.2-2,5 tygodnia

Żwirku w kuwecie było tyle, że gdyby dorzucić jeszcze garść to wysypywałby się przez okienko, którym wchodzą do kuwety.
Morris zafundował teściowi również dodatkowe atrakcje w postaci zrobienia kupala z tylcem na wpół wystawionym na zewnątrz. Jako że jest to kulturalny i wychowany kot - wiedział, że jak się nabrudziło to trzeba zakopać... na przykład dywanikiem łazienkowym
Teść mimo to dzielnie przyjeżdżał 3 razy dziennie (wierzę na słowo

), karmił, sprzątał, a wieczorem zabawiał futra.
Po powrocie z urlopu jak weszliśmy do domu zostaliśmy przywitani na zasadzie: "Oooo jesteście? Najwyższa pora, bo czekamy na kolację"
Zatem futra przeżyły, my też, Morris znowu na diecie... Ponad pół kilograma jakie schudł przed urlopem nadrobił (i to chyba z nawiązką) przy teściu
Wybaczcie mi zaległości w zdjęciach i informacjach o chłopakach. Po urlopie mieliśmy przygotowania do dość hucznego wesela szwagra, a zaraz po nim zaczęłam pracę. Narazie nie mogę się ze wszystkim ogarnąć

Jednak obiecuję wrzucić napewno jedno zdjęcie - instrukcję obsługi kotów, którą teść otrzymał. Muszę tylko je znaleźć.