Oczywiście Primki bym nie oddała, jak zresztą żadnego mojego zwierzaka. Do dziś mam traumę z powodu wilczycy - Kali, którą po 6 miesiącach wspólnego życia oddał mój ojciec. Ja pamiętam nawet wyraz jej oczu. Wilczyca bez ogona, piękna, muskularna, cała czarna.
Jeśli chodzi o charakter, to kolor nie ma tu nic do rzeczy.

Największą wariatką jest Gaja - czarująca burania. Znalam tylko dzikie, agresywne lub strachliwe buraski. Gdybym kierowała się tylko kolorem, mogłabym mieć obawy. A Gaja jest kotką kochającą, tulącą się do ludzia, wita gości. Nie obawia się osób, które pierwszy raz do nas zawitają. Całuje, tuli się.
Brawusia - starsza tri jest spokojna, cicha, może troszkę wycofana. Nie była zachwycona dokoceniem. Myślę, że adopcja Primki bardziej ją otworzyła. Nie jest już taką gadułą jak na samym początku, ale nie wiem, czy zrzucać to na karb pojawienia się Gajki, czy na dojrzałość - co zbieglo się mniej więcej w czasie. Ona wymaga czasu tylko dla niej. Lubi psy, bardzo - to jej stado. Ale lubi też gonitwy z Primką i Gają. Chociaż nie lubi się bawić razem z nimi zabawkami. Kiedy bawię się z nią wędką, to w chwilach, gdy Gaja i Prima śpią. Bo ona ma swój rytm, specyficzne potrzeby.
Primka - mała tri jest głupiutka i taka już raczej zostanie. Wśród znajomych krążą już o niej opowieści, bo każdemu się ze strony swego geniuszu zaprezentowała. Prima traktuje mnie trochę, jak mamę. Łazi, naśladuje. Obserwuje co robię i zawsze wpada w jakąś kabałę. Lubi psy. Zupełnie się ich nie boi.
Czy dokocenie to dobry pomysł - nie wiem. To ryzyko oczywiście. Wątku nie czytałam. Czytałam dużo przed pojawieniem się pierwszego kota w domku. Czytałam strony behawiorystów. Mam swoją metodę, która nie u każdego się sprawdzi. I pewnie u mnie nie w każdym przypadku by przeszła. Ale moja metoda wynika z tego, że moja rodzina jest psio-kocia. To Zuzia tu wszystkim kieruje. Zrozumiała to nawet buntownicza Gaja. Nie mówię, że Gaja nigdy nie machnie Zuzi łapą przed nosem. Ale respekt ma. Gaja długo uczyła się psiego, ale teraz myślę, że dobrze wszystko rozumie. Moje koty są nietypowe. Wszyscy piszą, że kot to bóstwo, któremu się służy. Moje takie nie są. Rozumieją nawet podstawowe polecenia - nie wolno, zejdź, zostaw. Oczywiście nie zawsze wykonają, ale i moje psy też nie.
Zakochałam się w tym czarującym hrabim, ale nie uważam, że muszę go adoptować za wszelką cenę. Poważnie rozmawiam o tym z TŻ i z Martą - czy uważają, że zwierzak miałby u nas dobrze. Ja teraz nie pracuję, ale szukam intensywnie, bo tak się żyć nie da. Nie chcemy też całeg życia spędzić tu w mieszkaniu. Mamy w planach dom. Ale to wszystko plany na przyszłość. Z jaką rodziną w tę przyszłość wejdziemy, jeszcze nie wiem.