Szeroka gumka, mówisz, na razie wisi toto na bandażu... Muszę poszukać, czy gdzieś gumki nie mam, ale wątpię :/
Dzięki za cynk

Klunia próbuje wstawać. Na razie przepełzła pod kaloryfer, nie chce być w transporterku - nei wiem, czy ją tam siłą trzymać (rzuca się wtedy), czy pozwolić jej pełzać, gdzie chce (poza włażeniem na meble i inne takie tam). Podczas wyprowadzania psa transporterek oczywiście jest jedynym rozwiązaniem, tyle że właśnie ona się w nim rzuca jak diabli, a że ma kołnierz to wygląda to masakrycznie. Znaczy dla mnie - największymi zabiegami, jakie przechodziły moje koty, były sterylki... A to obywało się bez kubraczków czy kołnierzy - nic a nic. Z Kluni wystaje dużo róznych rzeczy, które można wyszarpać, a tam, gdzie nic nie wystaje, jest rana pooperacyjna

A ja ogólnie panikarz jestem no i tyle

Jakby tak coś z wenflonem czy cewnikiem sie porobiło, to ja mam odjazd, a kot sie wykrwawi czy tam coś
Jurek, Warwick i Saba wprost emanują empatią. Jako że usunęłam stół ze środka pokoju, powstało wielkie, no co? Boisko! Piłeczki się nagle znalazły - po jednej na łeb - i heja: dryblujemy wokół chorej, a co!

Do pracy nie idę, bo coś jakby ferie są... Tu akurat się nieplanowanie
superancko złożyło. Nie wiem, jakbym to ogarnęła, pracując...
Jesu... jeszcze nie a ósmej. To będzie długa noc.
A, se dodam, bo wcześniej chyba nie napisałam: Kluń się ciężko z narkozy wybudzał.