Witajcie kochane Dziewczyny
Dziękujemy za życzenia i Wam życzymy wszystkiego, co najlepsze...
Przede wszystkim jak najwięcej zdrowia dla Was, Waszych, Naszych Kociaków...
Oby ten rok był lepszy od tego, który się skończył...
A teraz kilka wieści z frontu...
Po Świętach, a w sumie już przy końcówce się rozchorowałam i kilka dni do samego sylwestra ledwo żywa spędziłam w łóżku.
Uznałam, że z Antusiem pojadę do weterynarza po Nowym Roku, ponieważ musiałam zdobyć pieniądze.
Los chciał jednak inaczej...
W samego sylwestra, kiedy już trochę stanęłam po chorobie na nogi postanowiłam pojechać do sklepu po drobne zakupy, ponieważ zaprosiłam Rodziców na kolację tego dnia.
Po zakupach pojechałam do weterynarza po antybiotyk dla Micusia, bo znów przyszedł z jakąś ranką (wolałam być zabezpieczona w razie czego) i w tym czasie zadzwoniła do mnie Mama...
Zmartwiona powiedziała, że Antek ma całą głowę spuchniętą, jest osowiały, podchodzi do miseczki z jedzeniem, na które patrzy, ale nie ma siły jeść...
Nic innego, tylko pędem pojechałam po Antka, żeby zabrać go do weterynarza, z którym byłam już umówiona, że za chwilę wracam z chorym Kotem...
Jak zobaczyłam Antka, to się przeraziłam...
Antek w ogóle nie zareagował, kiedy wchodziłam na podwórko, co zawsze robił.
Główkę miał całą spuchniętą, nawet prawego oczka nie mógł otworzyć. Był bardzo słaby.
Byłam przekonana, że to wszystko ma związek z uchem, co na początku potwierdził też lekarz.
Jednak w trakcie badania okazało się, że problemów jest więcej...
Opuchlizna związana z ropą pod skórą na policzku i głowie związana była z raną po ugryzieniu (to, co miewa Micek co jakiś czas).
Uznaliśmy z lekarzem, że najlepiej będzie zrobić delikatne nakłucie, żeby dać ujście olbrzymiej ilości ropy.
Po lekkiej narkozie lekarz ściągnął Antkowi prawie szklankę ropy!!! Jeszcze nie widziałam czegoś takiego...
Następnie zabrał się za sprawdzenie i czyszczenie uszu.
I tak jedno ucho było troszkę brudne, ale to, o którym wcześniej Wam pisałam było w stanie tragicznym.
Lekarz powiedział, że jeszcze nie widział tak silnego zapalenia.
A dokładniej to Antek ma bardzo silne krwotoczne zapalenie ucha.
Lekarz czyścił to ucho ponad 30 minut z ropy, krwi, a nawet kawałków martwej tkanki.
Ponadto miał lekko zakrwawione dziąsła, ogólnie spory stan zapalny.
Antek dostał antybiotyki po czym zabrałam go do Rodziców.
Tam Mama już mu uszykowała posłanko w pomieszczeniu gospodarczym i tak Antuś spędził tam cały pozostały wieczór i noc sylwestrową.
Nazajutrz opuchlizna była już mniejsza, a samopoczucie Antka nie do porównania.
Na razie otrzymuje codziennie antybiotyki i tak do niedzieli.
Największa opuchlizna zeszła, jedynie policzek jest jeszcze opuchnięty, ale samopoczucie Antka jest dobre.
Ma wielki apetyt i spędza czas w swoim domeczku przy domu.
Po zakończeniu kuracji antybiotykowej będę się kontaktować z lekarzem, być może będziemy musieli jeszcze pojechać na kontrolę.
Szczerze powiem, że nie wiem, co by się stało, gdyby Antek nie trafił tego dnia do lekarza. Sam weterynarz powiedział, że mogłoby się to skończyć źle...
Przede wszystkim Antek bardzo cierpiał, ból musiał być przeogromny...
Po powrocie do domu przyszedł Micuś, któremu myślałam, że oszczędzę jeszcze antybiotyku, ale w jego ranie było coraz więcej ropy, więc i jemu musiałam szybko podać lek.
Na następny dzień było już lepiej tyle, że od wczoraj nie ma Micka i niestety nie dostał antybiotyku...
Koty czują wiosnę w powietrzu, bo są zdecydowanie niespokojne od czasu, kiedy zrobiło się na dworze ciepło...
Natomiast zamiast Micka pojawił się jakiś nowy przybysz...
Totalnie dziki, ucieka kiedy usłyszy najmniejszy szelest, ale przychodzi i wskakuje na stół na tarasie, na którym wyjada chrupki do ostatniej sztuki...
Szaraczek i to ogromnych rozmiarów, Buraski ewidentnie mnie lubią
Niestety po tym sylwestrowym dniu, kiedy byłam osłabiona po chorobie, a wtedy mocno przemarzłam, sama sobie zrobiłam problem i teraz znów czuję się nie najlepiej.
Znów leżę w łóżku, chyba oskrzela mam zawalone. Jak nie przejdzie do poniedziałku, to sama muszę się wybrać do lekarza...
Panienki, tzn. Zulka i Mika na szczęście są zdrowe i oby tak było...
To tyle, co u nas...
Trochę się działo...
Duże uściski
