
Nie było mnie na mieszkaniu z soboty na niedzielę 23/24.10 jak wrócilam, leżał na podłodze i nie mógł wstać. Czołgał się przy uzyciu przedniej łapki.
Stwierdzono u niego paraliż układu nerwowego i przykurcz lewej strony ciała, źrenice reagowały na światło z dużym opóźnieniem. Na szczęście puls w tylnich kończynach był.
Badania: USG nic nie wykazało. Krew i wymaz: leukocytoza. Płyn rdzenia mózgowego: w normie.
Po tygodniu w szpitalu, antybiotyku + witaminach + kroplówce - paraliż ustapił, trochę jeszcze chodzi tak sztywno i mało biega. Czasami się zachwieje ale nie przewraca się. Po drodze nastąpiły/ pojawily się zmiany w śródpiersiu + duszność (na szczęście tylko raz, dostał od razu tlen).
Kotka zabrałam w miniony piątek do domu, potem jeszcze woziłam na kroplówkę i antybiotyk. Teraz jest na antybiotyku o przedłużonym działaniu. W piątek, jeżeli po drodze nie będzie pogorszenia jedziemy na badania krwi.
Lekarze nie wiedzą co mu jest. Na razie chcemy aby wydobrzał, i w przyszłości będzie jeszcse potrzeba biopsia i pobranie szpiku kostnego.
Czy może mieliście już jakieś doświadczenia co do takiego stanu i objawów?
Pozdrawiam,
Lynn