Dzisiaj rano jak się obudziłam na oknie siedział Rudolf, Felix i Iśka. Zawsze zamiast Iśki tam Tosia z chłopakami siadziała. I doszło do mnie wtedy, że oni sobie w stadzie już jakoś zapełnili to puste miejsce. W moim sercu zawsze to będzie miejsceTosi, tak samo jak ma swoje własne Lemurek i reszta zwierzaczków, które choć przez chwilę były z nami.
TŻ do tej pory nie może w to uwierzyć. Może dlatego, że jak w niedzielę jechał do Katowic, to fakt, Tosia była chora, ale nikt się nie spodziewał, że FIV uderzy z taką siłą i nie da jej żadnych szans, że wogóle ma FIV. Ona jedna z naszych kotów chyba od kiedy u nas była, a miała wtedy zaledwie 3-4 tygodnie, ani razu nie chorowała. A teraz jak TŻ przyjedzie na przyszły weekend jej nie będzie
