Zowisia pisze:pisz Agn, jesli bedziesz w stanie ..
Tak, jakbyś wiedziała, Zo.
Nie ma mojej Gwiazdeczki.
To, co zobaczyliśmy z wetem po otwarciu jamy brzusznej przeszło nasze wyobrażenia.
Zabieg zaczął się o 14. Między 12 a 14 Amal została podłączona do kroplówki, gdyż była bardzo blada i odwodniona. A ja miałam w tym czasie zastanowić się, czy jednak otwieramy dziś, czy też przez weekend podajemy kroplówki na wzmocnienie, a zabieg przeprowadzamy w poniedziałek.
No to siedziałam z Amal mocno wtuloną w moje ramię i się zastanawiałam. A Amal płakała. Płakała z bólu. Skarżyła się.
Rozmawiałam telefonicznie z Mirką i z Lidą. Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że nie ma co męczyć małej zwlekaniem do poniedziałku.
Jak się potem okazało - intuicja słuszna.
Już w trakcie znieczulenia pojawiły się problemy z oddychaniem, mimo że wet bardzo ostrożnie dawkował znieczulenie. Po otwarciu powłok brzusznych pierwsze, co się pojawiło to płyn. Dużo płynu. Pobrany do strzykawki nie wyglądał raczej FIP-owo ale kto wie, czy za dwa dni by nie zaczął. A potem było już tylko gorzej.
Powiększone mocno wszystkie węzły chłonne krezkowe i inne przy jelitach. Pęcherz malutki, mocno wypełniony - tzn. duże ciśnienie w nim było, bo rozmiary miał b. małe i wykazywał cech przewlekłego zapalenia [pogrubiałe ściany]. Nerki - zmienione; wątroba z ogniskami martwiczymi. Jelito cienkie - puste za to jelito grube wypełnione kałem.
I najgorsze - rozlany guz typu białaczkowego umiejscowiony w połowie jelita grubego; uciskający tak, że kał z wyższego odcinka nie miał szans przepchać się dalej. Proporcje rozmiarów objętości brzuszka do objętości guza, jak w przypadku średniej wielkości pomarańczy do piłeczki pingpongowej.
Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko mieściło się w tym małym brzuszku. Ale też zrozumiałam, jak bardzo musiało ją boleć.
Nie budziliśmy jej. Spała.
Nie ma mojej Gwiazdeczki.
Zostało posłanko, które dalej będę kłaść, bo maluchy nauczyły się spać z Amal. I teraz też tam śpią.
Jeśli ma istnieć niebo, to niech istnieje dla niej.