
Narada wojenna. Co by to jeszcze zdemolować? Burasek jakoś nie bierze udziału w naradach.

Sjesta dwóch kocich wrogów. A może to zakamuflowana przyjaźń?
Kiedy rok temu zabierałem Iwanka z Ciapkowa miałem mieszane uczucia.
A może to dzikus, a może nie umie korzystać z kuwety, a może nigdy się nie przystosuje.
No bo co można powiedzieć o kocie który w środę przyjechał z interwencji, a już w sobotę jechał do nowego domu. Jeszcze sam nawet o tym nie wiedząc, że będzie to ten stały normalny dom.
Już od pierwszego dnia wiedziałem, że będzie dobrze. Kocio to żaden dzikus. To był zwykły wystraszony i chory kanapowiec. Któremu świat zmieniał się często i za gwałtownie. Kuweta to najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Miska musi być pełna. A pod stołem w czasie obiadu się żebrze.
Teraz rudy tygrys jakby szóstym zmysłem wiedziony perfekcyjnie wie kiedy idę spać. Jak tylko moja głowa dotknie poduszki, on już melduje się na kołdrze. A niby tak mocno spał w pracowni. Kiedy przyjadę z pracy zaraz po Psotce, robi zwiad w siatkach - a nóż coś dobrego znajdzie. Jak małe kocie uwielbie bawić się sznureczkiem, a przecież jest kompletnie niewidomy.