Czekamy sobie na rano, ale zaraz będziemy spać. Mić nawet wrócił z szafy i położył się jak za zdrowych czasów obok mnie na poduszce, to ciekawostka, ostatnio upodobał sobie półki w Komandorze. Cały dzień jadł, razem chyba pół wołu i miska jogurtu naturalnego, który uwielbia, łyżeczka go nie satysfakcjonuje. Chrupki też podkrada, ale wydzielam.
W ogrodzie schował się w kępie traw, takich specjalnie niekoszonych, żeby można było się zasadzać i polował na Balbinę, on się bardzo cieszy, gdy ją nastraszy

Nie do końca się zasadzka udała, więc postanowił w domu czaić się, gdy pójdzie do kuwety w łazience i tu zza winkla obserwował i czekał na dogodny moment, żeby ją nastraszyć, bo Mić jest strrrrasznym kotem. Udało się
Potem był bardzo zainteresowany pojawianiem się na dachu komórki tego z białymi nogami, który robi miny do Cosi, ale przede wszystkim liczy na coś do jedzenia, bo jest zawsze głodny. I baaardzo chudy. No żal mi kota, u mnie zawsze z kilku misek coś zostaje, więc zgarniam i mu daję na tym dachu, ale to jest błąd kolosalny, wiem

Ale jeżeli tak patrzy....
Mam nadzieję, że on czyjś jednak, ja się z posiadania kolejnych kotów wypisałam już na sto procent. Ale nie ważne.
Otóż zrozumiawszy swój błąd przyzwyczajania obcego kota do karmienia znalazłam rozwiązanie optymalne. Bo kota trzeba nastraszyć i czymś w niego rzucać, żeby sobie nie myślał, no. I żeby sobie poszedł. Ale głodny???? W deszcz?????
To ja w niego rzucałam kawałkami wołowiny. Zrozumiał, ale przedtem zjadł
Żarty żartami, Mić śpi, reszta też i byle do rana.
Był dobry, spokojny dzień.
Śpijcie dobrze!