Wczoraj panna Fio (godnie i ślicznie, bo kupa pobrudziła futerko) ,dziś Leoś (ten strach przed suszarką...dobrze ,że w perspektywie było śniadanko czyli mięsko wołowe...), a na końcu Amelia (wrzaski, krzyki a na końcu pełna histeria, a potem suszenie i oczy jak spodki...)
Tylko Lalek nie był prany. Jest czysty no i szkoda go stresować.
Lalek śpi z Małżem, regularnie już teraz.
Fio kładzie się przy mnie, a on przy Małżu , oboje odwracają się tak, żeby się wzajemnie ie widzieć i jest ok.
Koty są cudowne- przecież wystarczy odwrócić łepek i już nie ma problemu!
W nocy penetruje dom. Niestety podobnie jak niegdyś Fio gubi się na przestrzeni dwóch pokojów , łazienki i kuchni (do reszty w nocy nie mają wstępu, zamykamy z uwagi na siczkowanie amelkowe) i rozpaczliwie płacze. Muszę wtedy wstać, zabrać zaginionego kotka i przynieść do naszego łóżka. Kładziemy się i natychmiast zasypia.
Je niesłychane ilości mięska, powoli przekonuje się do Felini Complete (na początku protestował)- chciałabym żeby jadł jeszcze inne mokre tak jak Leoś. Jest bardzo tłuściutki , ma króciutkie łapki i tyci ogonek.
Z przodu pięknie porósł , wygląda jak Król Lew, ale ogon nadal jest dramatem.
Taki Laluszek jak mawiała Cairo...
