Jeeestem, jestem. Tylko troche trwalo wszystko. Wczorajsze plany zrealizowalam i padlam faktycznie. No i na dobry koniec jeszcze ON zadzwonil...
Musialam cale popoludnie w sniegu bez auta obrobic, tak ze nie fajnie to bylo. Gibutek, dziekuje pieknie, taka milutka niespodzianka

Cieszylam sie strasznie.
Czosnku nie jadlam, bo i obiad byl gwizdany dzis. W ostatnia noc do godziny 00:40 rozrabialam ciasta i rano obudzilam sie jak Lillutek po mnie chodzila sobie i wolala o jedzonko. Otwozylam jedno oko to sie na mnie z prawej reki na mnie patrzyla. Stwierdzilam, ze mi glowa peka. Wiec wstalam, dalam glodomorom papu, wrzucilam tabletke i postanowilam sie polozyc tak dlugo zanim zacznie dzialac... Zasnelam do 10 -tej

Nie zwyczajna jestem tak dlugo spac. Ale i nos i gardlo i glowa mnie jakos zmeczyly. Wstalam, wyprysznicowalam sie i jazda do roboty. Dopiero o 18-tej skonczylam piec. Na jutro czeka mnie jeszcze Berliner Brot, ale to juz jest latwo i idzie szybko.
Zaraz wstawie pare zdjec. Kto chce przepisy niech wola.
Dobrze, ze mi przyjaciolka chociaz dwie godziny pomogla, bo bym predzej padla.