Zadzwoniłam dziś do Ani do pracy, zdać relację z leczenia naszego bohatera. Ustaliłyśmy, że mały bierze antybiotyk kolejne 5 dni.......ehhhhhh.......czy on w ogóle się wyleczy..?

co prawda nie jest gorzej, może nawet ciut lepiej, bo rzadziej kicha i chrabęści, ale jednak to nie jest to. Cały czas to cholerstwo się go trzyma
A sam Zulu jest super. Coraz mniej płochliwy, śmiesznie nadstawia ciałko do głasków, wraz z chudą, dymną antenką

trochę próbuje strzelać baranki, choć z dozą pewnej nieśmiałości

jest koteczkiem bardzo delikatnym, wesołym, bez agresji, No fajny chłopak, choć jeszcze nie taki odważny. Czasem wystraszy się gwałtownego ruchu, hałasu. No i boi się obcych. Jak ktoś obcy przychodzi, to chowa się. Nieśmiały troszkę, ale uroczy

a jak go się bierze na kolanka to można całego wycałować od końca ogonka przez brzunio, łapunie, aż po szyjkę i uszka
Moja córka wkłada mi karteczki do torby o treści:"ZULUS ZOSTAJE!!!!"
będzie ciężko.....

a jeszcze jak jemu dłuży się to zdrowienie, to tym bardziej. Pewnie przy jakimś następnym tymczasie dzieci szybciej zaakceptują fakt oddania kota do innego domu, ale teraz będzie bardzo trudno...
ale to jeszcze przed nami. Jeszcze trochę nacieszymy się przydymionym gościem

tylko zdrówka, zdrówka nam trzeba!!