» Czw sty 11, 2018 12:33
Re: Słodziaczek Zuzia i Gryzelda Polusia zapraszają po raz
Zmęczenie coraz bardziej daje mi się odczuć. Wracam do domu koło 23 i do 2 - 3 ze zmęczenia nie mogę zasnąć. Wstaję po 8 by dać dziewczynkom śniadanie i jeszcze do 11 się kładę i usypiam. Jestem zmęczona nawet nie samą pracą ale atmosferą panującą w niej i wiecznymi zmianami w grafiku . Nasza koleżanka ze stoiska która nie wróciła po nowym roku do pracy miała przyjść w poniedziałek ale nie przyszła bo nawaliły jej sprawy kobiece. W poniedziałek przed 22 dowiedziałam się ,że mam przyjść na 14 zamiast na 9,30 . We wtorek jak pytałam co z Anką dowiedziałam się ,że wylądowała w szpitalu i ,że między sobą mamy ustalić jak będziemy pracować bo kierowniczka nie chce nam narzucać. Nie było czego ustalać skoro jedna przychodzi na rano druga na noc to nie miałam w czym wybierać i wiadome ,że została mi popołudniówka. Koleżanka ma zwolnienie do 24 stycznia i znów się grafik pomieszał. Swoją drogą to ten jej pobyt w szpitalu musiał być bardzo krótki bo ja w ubiegłym roku byłam w szpitalu dwa razy i o długości zwolnienia lekarskiego dowiadywałam się dopiero przy wyjściu z niego. Podejrzewam ,że do szpitala to tylko poszła na zabieg czyszczenia macicy i wróciła do domu.Tak czy siak do 24 stycznia ma zwolnienie a my ustalany grafik z dnia na dzień. W przyszłym tygodniu chyba będę miała z trzy ranki bo kierowniczka wczoraj pytała czy zgodziłabym się przyjść na rano na kilka dni bo wie jak nie lubię ranków.
Nauczyłam moje koleżanki ,że wiele rzeczy umiem robić i nauczyły się ,że one nie muszą bo Ewa zrobi . Od tego roku mam inną taktykę - czego Ewa nie musi to Ewa nie robi. Przed wczoraj belownica zaświeciła na niebiesko co sygnalizowało ,że belka gotowa i należy ją zrobić. Przyszła jedna , otworzyła belownicę i ja zobaczyła prasę na dole stwierdziła ,że trzeba zrobić belkę. No to mówię do niej - więc rób. Ona na to , że ona belki robić nie będzie i patrzy się na mnie . Uśmiechnęłam się i odpowiadam - ja też nie. Po 22 jak już się kasjerki rozliczyły przyszły obie robić ta belkę ale okazało się ,że ktoś źle założył sznurki i w końcu belki nie zrobiły.
To samo było z fejsowaniem . Na przeciwko stoiska mięsnego jest pięć regałów : z przyprawami, z olejami , z zupkami chińskimi , zupami w proszku i sosami w proszku i w słoiczkach. Wyfejsowały sklep ale tam już nie. Prosiłam raz, drugi wyfejsuj przyprawy ale bez reakcji więc zapowiedziałam ,że ja tego nie zrobię. Za trzecim razem podeszła do regału i pyta co ona ma robić. Ręce mi opadły.
Wracając do domu z kierowniczką ( mieszkamy w tym samym bloku tylko klatki obok ) pogadałyśmy sobie i zapowiedziałam jej ,że gdy jestem na sklepie mogę wykładać towar, fejsować, robić belkę , wyjechać maszyną by umyć podłogę ale gdy stoję na stoisku mam masę swoich zajęć i nie będę robić za nikogo zwłaszcza ,że chodzą kasjerki po sklepie jak łanie i się opieprzają. Do mnie na stoisko żadna nie przyjdzie i nie zapyta Ewa pomóc ci w czymś , umyć krajalnice, maszynkę, pochować ci mięso ? Nie. Jak skończą wcześniej to idą do szatni się przebrać i stoją przytupując i czekają jak skończę. Dlatego uznałam ,że koniec frajerstwa z mojej strony. Kierowniczka przyznała mi rację . Uzgodniłyśmy ,że wprowadzamy strategię ,ze jak nie zrobią wszystkiego jak należy to nie wyjdą do domu. Nam się do domu nie spieszy bo mamy blisko a im zawsze więc w końcu ,żeby wyjść o czasie będą musiały się postarać.
Dziś kolejna popołudniówka i tak do soboty a w niedzielę na nockę na 17.
