Masło nie zaszkodziło, no właśnie. Hm. Całe szczęście.
Dziś rano byłam u mojej siostry na chwilę, razem z moją mamą, która zajmuje się młodszą wnuczką. Siora wychodziła do pracy akurat. Poszła. Kota Olka nie było, nie wrócił (jest wychodzący, bo jako taki się wprowadził i robi co chce). Tuż po wyjściu siostry domofon. Mama odbiera, po chwili mówi do mnie: KOT IDZIE.
Faktycznie, kot przyszedł. Wkroczył, rozejrzał się i wlazł mi na kolana. Umościł się i zaczął spać. Fajny jest, duży, przytył.
Potem poszłam do pokoju pić kawę, więc dostojnym krokiem udał się na śniadanie, a potem na łóżko starszej siostrzenicy i tam na różowym kocyku zasnął smacznie.
Żeby nie było, że Olek umie dzwonić do drzwi... To moja sis wróciła się z nim i zadzwoniła, żebyśmy go wpuściły.
Swoją drogą, Olek jest bardzo mądry.