Powinna jesc miesko z ryzem, kluskami, warzywkami, wlasciwie czymkolwiek w czym sa weglowodany. Ale nie chce.
Pomysl byl taki, zeby miesko mieszac z dziecinnym jedzeniem, bo szybko sie robi i weglowodany ma. Ale jest jej zdaniem niejadalne.
Dzis konsumowala kurczaka i indyka z gerberowego sloiczka. Bo ostatnio nawet samego mieska nie chciala i ja juz zaczynalam rwac wlosy z glowy, bo wiesc odweterynaryjne byly - jak czegos nie chce to nie meczyc, dac cos co chce (oczywiscie z rzeczy nie zabronionych), no ale ona niczego nie chciala...
Bylysmy dzis na kroplowce. Temperatura w normie na szczescie. Czarniutka w ogole nie miala szyjki jak sie mialysmy w nia wkluc... taka malutka byla jak kroliczek miniaturka.
Na obiad dostanie rybke z kluskami. Poprzednio wciagala jak dzika, zobaczymy jak to dzis bedzie...
No i rosol robie to bedzie kurczak z rosolu, pytanie czy uda sie cos do niego dodac... na przyklad platki ryzowe i zmiksowac wszystko na raz...
Zrobie taki eksperyment z kawalkiem i zobacze co bedzie...
Marudna jest, bo ze wzgledu na watrobke odtawilam wszelkie sztucznosci. Ale w sumie czy ja wiem... jak juz jej nawet troche puszki dalam to tez nie chciala...
No to pewnie przez te watrobe sie taka marudka zrobila...
Chyba sie jej jednak troszke poprawia (tfu, tfu), bo dzis lepiej wygladala rano
