Dziś było normalniej (czyt. brak tłumów u weta), więc w końcu mogliśmy na spokojnie, bez pośpiechu porozmawiać. Poznaliśmy Panią Magdę, która współpracuje z dr Albinem. Opiekowała się dziś Luną. Gdy przyszliśmy ją odebrać, właśnie była w trakcie bandażowania łapki do której podłączają jej kroplówkę. Nie znam jej nazwiska, nie przedstawiła się. Świat jest jednak mały, bo przeglądając książeczkę Luny, uśmiechnęła się na widok nazwiska człowieka, który robił szczepienia obu kotkom (jej kolega).
Z Lunką nie jest dobrze, ale przynajmniej wiem mniej więcej na czym stoimy. Próbowali pobrać krew, niestety udało im się upuścić zaledwie 2 krople (dwie łapki były kłute, niestety jest tak anemiczna, że nie podejmowali na dzień dzisiejszy kolejnych prób). Spróbują jutro.
Przedstawiono nam najgorszy scenariusz, którym mamy się póki co nie przejmować, bo to jest najgorsza z najgorszych opcji i nie chcą jej brać pod uwagę, ale żeby być z nami do bólu szczerzy, powiedzieli, że i tego nie mogą na 100% wykluczyć. A mowa o FIP, czyli zakaźnym zapaleniu otrzewnej, na którą rady niestety nie ma i kończy się zgonem kota. A przynajmniej tak nam powiedziano (później poczytam sobie o tym w necie).
Może to też być oczywiście wątroba. Niewykluczone, że zrobią USG bo mają warunki, aby zrobić to u siebie, na miejscu.
Pan Milan jest w trakcie wlewania w Lunę (stopniowo, przy użyciu strzykawki bo z własnej, nieprzymuszonej woli niestety nie chce) CONVALESCENCE SUPPORT firmy ROYAL CANIN (dostaliśmy 3 saszetki po 50g każda). Nie wiem czy ktoś z Was miał z tym do czynienia? Są to saszetki z proszkiem, który rozpuszcza się w 150ml ciepłej wody. Dostała też dzisiaj kolejną dawkę Scanomune, czyli dla niewtajemniczonych - preparat zwiększający odporność.
Jutro ponownie Luna ma być dostarczona na 9:00 do weta i po raz trzeci to samo. Prawdopodobnie trzy kroplówki + próba pobrania krwi. I znów odbiór po 19:00.
Zapytano nas jaka jest nasza decyzja. Powiedziałam, że tak długo, jak oni widzą szanse, działamy dalej. Zgodnie przyznaliśmy, że nie po to kociak został wyciągnięty ze schroniska, żeby teraz iść na skróty i zrobić wiecie co... Tak więc walki c.d.n. Umówiliśmy się jednak, że jeżeli będzie już tak źle, że nie będą widzieć poprawy a kotka będzie się tylko niepotrzebie męczyć, to powiedzą wprost, że trzeba uśpić. No więc czekamy na rozwój sytuacji.
Lunka po powrocie znów miała apetyt na kurczaka. Poradzono nam, aby dodać odrobinę oleju, co może pomóc w wykupcianiu się. Przez ostatnie dni tylko siusiała. Obserwowałam ją uważnie więc nie wydaje mi się, żeby zrobiła coś na twardo. Nie zauważyłam. Dziś się udało. Zaraz po kurczaku zrobiła zdrową, twardą kupkę. Jutro podzielę się tą nowiną
Jest bardzo osłabiona ale nadal kontaktowa. Emil ją dziś uważnie obwąchał i nawet chwilkę pomógł w toalecie choć póki co wolę trzymać je osobno. Jestem już zbyt zmęczona na dalsze sprawozdanie więc w tym miejscu zakończę. Do przeczytania jutro! Pa.