Pewnie narażę się niektórym, ale polecam przeczytanie tego postu - i kolejnych postów dotyczących tej sprawy
Temat co prawda OT, bo dotyczy nerek ( od czerwca obsesyjnie czytuję wątki kotów nerkowych), ale pewne światło na sprawę rzuca. Na tego weta i tę lecznicę. Ciemne swiatło, moim zdaniem.
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=18 ... t=#1862460
Wetka z krakowskiego schroniska, której nikt tu nigdy na forum nie polecał, ma nieporównywalnie lepszą i nowocześniejszą wiedzę na temat tego schorzenia ( wiem z autopsji), niż panowie ze słynnej renomowanej kliniki. Przypadek? I nasuwa się pytanie czy tylko tego schorzenia to dotyczy?
Mam nadzieję Asiu, że uda Ci się wydostać wyniki badań z tej lecznicy. Wiem, że są z tym problemy (zazwyczaj giną w komputerze..

)
I jeszcze coś..
Bardzo niedawno rozmawiałam z koleżanką z Wadowic, która pochowała ukochanego psa. Popłakałysmy sobie w słuchawkę, a ona jeszcze opowiedziała o swojej znajomej, która z Wadowic jeździła leczyć kota do Wrocławia, na Kliniki, wiedząc, że w okolicy nie ma na kogo liczyć. Kosztowało ją to masę czasu i pieniędzy. Kocio był tam operowany i udało się

.
Może od razu odpuścić sobie "krakowską ruletkę" i jechać gdzieś, gdzie lekarze potrafią postawić diagnozę, nawet jeśli to daleko?...