Tak, wiem, lato to fatalny okres. Moja ciocia (mieszka za Rawą Mazowiecką na wsi) znowu znalazła psa wyrzuconego z auta na trasie. Okazało się że to biszkoptowy labrador, nikt go nie szukał

został u niej, chociaż ludzie wiedzą że ona zwierzętom pomaga i całkiem niedawno ktoś zostawił jej pod bramą dwa dorosłe syjamy w transporterku

też zostały. Teraz ma na stanie kilka kotów i trzy psy, całe towarzystwo wykastrowane.
To prawda, koniec lata nastraja marnie. Nawet nie wiem kiedy i jak to się stało, że przestał kojarzyć mi się z powrotem do szkoły. Teraz kojarzy mi się z opadającymi liśćmi, deszczem stukającym o parapet i z szarością.
Przeżyłam chwile grozy. Jechaliśmy przez tę wieś, a przy trasie biegł śliczny, młodziutki kotek. Taka krówka jak moja Annusz, śliczny. Maks roczny. Wystraszył się auta i nie wiedział gdzie ma biec. Już chciałam wysiadać ale zauważyłam że kotek ma obróżkę i na pewno mieszka w tych domkach jednorodzinnych. Dobrze, że tam są dzikie zakręty i nie można szybko jechać, bo jak kotu wyjaśnić, że auta to zło
