Maślanka na głowie? Czy to dzieło diabląt?
A Magnolcia... ma już generalnie domowników gdzieś - zero reakcji jak chodzą, a co najwyżej obrzuci wymownym spojrzeniem jeśli zachowują się nie jak jakby sobie życzyła (np. stoją zasłaniając widok na coś czy za głośno rozmawiają itd.). Na gości reaguje "no niech będą - ale najlepiej jak sobie pójdą". Jeszcze tylko lodówki sama nie obsługuje, ale szafki to sobie już otwiera jak i kiedy chce. No i kiedyś jak był hałas jakiś gdzieś, to kotuś w drugą stronę - teraz jakikolwiek hałas, to pierwsza biegnie sprawdzić, co to. Oczywiście to jest kot towarzyszący - nawet to łazienki czy WC się za mną pcha - siedzę w wannie, to ona na pufie drzemie; idę do wc, to ona się rozkłada jak dywanik u stóp i czeka. Jedynie jak śpi, to nie chodzi za mną wszędzie (o ile ma mnie w zasięgu słuchu, bo jak wyjdę z domu to nie śpi, tylko najpierw szuka mnie po całym domu /Mokate robiła tak samo/), a później siedzi pod drzwiami i czeka. Oczywiście jak mnie nie ma trochę, to od mamy grzecznie jedzonko zjada i głaskać się daje... ale jak tylko wrócę, to ósemki pomiędzy nogami przez pół dnia (bo przecież nie widziała mnie kilka godzin) i tylko "mry mry mry" popychając łebkiem. To jest taki wdzięczny milutki kotek (tylko czasem lekko diabelny

), że nie wiem - każdy kto przychodzi mówi, że taka śliczna i milutka (bo do gości nie idzie się głaskać, ale siedzi i mierzy ich wzrokiem góra dół - i tak potrafi kilka minut, po czym z gracją wstaje i udaje się do jakiegoś ulubionego miejsca podrzemać).
Jak sobie pomyślę, że gdyby nie DT u Fifi, to Magnolka mogłaby już za TM biegać... straszne. Znalazłam
pierwsze fotki u Fifi i to
Dzisiaj z Magnolią lepiej, nic nie wymiotuje
widocznie wczoraj się przejadła... dałam jej mało, ale może nawet to "mało" jak dla niej było za dużo... Ma apetyt, powiedziałabym nawet WILCZY!!!! Do tego stopnia, że nie pozwoli nałożyć na miskę, a jak nałożę to nie gryzie tylko pożera....... chyba baaaaardzo głodowała przez ten czas - to jej zostało do dzisiaj jak jej coś smakuje (a mięsko jej zawsze smakuje

): jeszcze się nie postawi talerzyka, a ona już krzyczy i trąca noskiem w rękę, żeby się pospieszyć, po czym wciąga jak odkurzacz - zawsze jak wracam z pustym talerzykiem, to tylko mama mówi "już zjadła?"; tylko że teraz już nie ma wymiotów, które mi strzelała co tydzień (bo kokcydiów cholernych się pozbyliśmy - co za paskudztwo cichaczem podgryzające kotusie; do dzisiaj się zastanawiam, czy swoich pięciu groszy do wykańczania Mokate nie dołożyły, bo na lamblie zrobiłam najlepszy możliwy test, ale o istnieniu kokcydiów nie wiedziałam /przy Norbim też nie wiedziałam, a żółte kupy takie jak Magnolcia przy wysiewach miał tylko on cały czas prawie, więc może i on to miał/). Teraz to PANI KOT na całego

silna i uparta (sterylizacja w starszym wieku daje to, że kot ma wykształcony charakter - ale jak widać, przytulakiem i tak zostaje... jeśli zechce

).
Kochany kotuś

jakby mnie między 2 a 3 nie obudziła na jedzenie, to bym chyba ataku paniki dostała - to się już stało tak normalne, że bez tego było dziwnie

drugie karmienie sobie dzisiaj zażyczyła 6:10 - to tak po środku, bo zwykle trąca mni3 noskiem (jakbym co najmniej była martwa - może wg niej jestem skoro kotuś głodny, a ja sobie leżę zamiast lecieć dać jeść - no żywa Duża by się takich zaniedbań wobec Jaśnie Pani nie dopuszczała

) pomiędzy 5:30 a 7:15.
A mnie siekły zatoki (przemarzłam ostatnio i są efekty). Dobrze, że Magnolcia chociaż - odpukać w niemalowane - zdrowa.
...