Mam wyrzuty sumienia, dałam ciała po całości...
Nie wiem jak to się stało, że nie nie zbadaliśmy Redzika wcześniej.
Wiedziałam o kardiomiopatii, wiedziałam, że maine coony są na nią bardziej narażone, wiedziałam, że nawet wynik 'n/n' na testach nie daje pewności, że kot nie zachoruje, wiedziałam... Temat gdzieś krążył, a ja zawsze odpierałam myśli, że mógłby nas dotknąć.
No bo dlaczego? Przecież dobrze opiekuję się moimi kotami, karmię je lepiej od siebie, dbam o nie, rozpieszczam, mają wszystko.
Coś uśpiło moją czujność, coś sprawiło, że nie potraktowałam tej kwestii wystarczająco poważnie, teraz nauczkę za mój błąd płaci on...
Wszędzie piszą, że chorują koty młode lub te w podeszłym wieku. Ja się wściekałam, jak ktoś nazywał Redzika starym. Poprawiałam, że jest dojrzały, ale nie stary, że ma przed sobą jeszcze drugie tyle życia.
Nacisk na badania jest na koty hodowlane, młode, w wieku reprodukcyjnym. Dopiero teraz, jak stoimy w obliczu diagnozy po przetrząśnięciu wielu źródeł w poszukiwaniu nadziei doczytałam, że te starsze po ok. 10 r.ż. też są narażone na wtórną kardiomiopatię i należy je badać. Redzik ma 8. Dla mnie jest ciągle młody, za młody by umierać

Nie docierało do mnie, że on też mógłby zachorować, bo czemu los znów miałby się zesrać na nas?
Nasza rodzina już wiele przeszła, ja wiele przeszłam...
A jednak i tu nas los nie oszczędził...
Moja psychika jest w strzępkach, nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
Diagnoza jak wyrok. Zaawansowana kardiomiopatia, płyn w jamie klatki piersiowej, duszność, niedotlenienie.
Objawy pojawiły się na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni, mój Redzik kochany długo cierpiał w milczeniu

Nie chciał nas martwić

Przy dobrym leczeniu kardiolog daje mu kilka miesięcy. Ja wierzę, że on się pozbiera, że pokaże wszystkim jakim jest kochanym uparciuszkiem, że będzie walczył i zostanie z nami dłużej. Chcę w to wierzyć!
Mam ogromny żal do losu, nie jestem gotowa, on nie jest gotowy, nie tak to miało wyglądać

Profilaktyka - pamiętajcie o niej, bo jest ważna. Ja już pamiętam, ale dlaczego życie musiało mnie potraktować tak okrutnie? Dlaczego musi mi odbierać najlepszego przyjaciela?
Pomyślicie, że go faworyzuję. Nie, traktuję wszystkie koty jednakowo - każdy ma swoją porcję mizianek, pełny brzuszek, ciepło i miłość. Ale on jest inny. To nie jest zwykły kot, on jest poziom wyżej. Koty okazują właścicielom wdzięczność, przywiązanie, a on potrafi kochać i okazuje to. Ktoś, kto tego nie doświadczył nie zrozumie. Mój kochany Redzik, mój przyjaciel
Boli mnie, że muszę go wozić na badania, zastrzyki, muszę wpychać te ohydne tabletki do pysia. On mnie za to nienawidzi, ja siebie nienawidzę, ale jego kocham nad życie. Nie wiem co pocznę jak go zabraknie
To boli, bardzo boli...
Przepraszam za ten słowotok, krócej nie potrafię.