Edytowałam tego pierwszego posta chyba z pół godziny, aż wyszło (nie ma to jak hotline w środku nocy

. Lola pomagała mi też zresztą skutecznie, paradując przed monitorem i dokonując centralnie przed nim wieczornych ablucji
A teraz właśnie po raz pierwszy weszła mi sama na kolana i zasnęła
Miałam na początku wrażenie, że miziasta to ona nie będzie, ale widzę, że jednak powolutku się zmienia. Do tej pory co wieczór było głaskanie na kanapie i spanie tuż obok nogi (ale nigdy na kolankach), no i ugniatanie i ssanie szlafroka

Dziś już nie ciamka, ale mam oto kotka nakolankowego, przynajmniej w tym momencie

Zdaję sobie sprawę, że tydzień to mało, żeby poznać kota, ale na pewno dosyć, by się nim zachwycić
Kotka na pewno nie jest dzika, widać, że zna ludzi. Na ręce daje się brać bez problemu, chyba lubi być noszona. No i jest wszędzie, gdzie my - piorę, Lolisia asystuje, szyję, łapie igłę, odkurzam, łazi za mną, z córką odrabia lekcje. No i najważniejsze - przekonała do siebie małża

Wchodzi na oparcie kanapy, dotyka lekko łapką jego głowy i zagląda głęboko w oczy - tak go poderwała

Tyle podsumowania po pierwszym wspólnym tygodniu
