kamari pisze:Zawsze, kiedy widzę, że coś napisałaś, mam nadzieję...
Więc będę ją mieć nadal. I trzymać kciuki za Dawcia
Bardzo dziękuję i chciałabym w końcu napisać to, na co masz nadzieję

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kamari pisze:Zawsze, kiedy widzę, że coś napisałaś, mam nadzieję...
Więc będę ją mieć nadal. I trzymać kciuki za Dawcia
Iwonami pisze:Apeluję: nie przejmujcie się tym co mówią ludzie.
Ja byłam wariatką numer 1 w Polsce, bo szukałam dzikiego kota.
Ogrynia miała nie żyć, ukrywać się przede mną, chować się we mgle, nie chcieć do mnie wrócić, uciekać przede mną i Bóg wie co jeszcze.
Ile razy słyszałam, że ona się już nie odnajdzie, bo.... - po czym następowało wymienianie ile to czasu upłynęło od jej zaginięcia.
A ja na przekór wszystkim uważałam, że muszę ją odnaleźć, bo niby dlaczego miałaby nie żyć? Mimo mojego skrajnego pesymizmu, po początkowych miesiącach rozpaczy, uznałam, że odnajdę ją wiosną, stale sobie powtarzałam, że muszę ją odnaleźć, choćbym miała szukać do śmierci.
Robiłam wszystko co mi podpowiadano, korzystałam z rad karmicielek. Jedna mi powiedziała, że zawsze kiedy ma problem ze zwierzętami modli się do św. Ojca Pio. Więc kupiłam sobie książkę o Ojcu Pio i modliłam się do Niego.
Jestem przekonana, że prędzej czy później odnajdziecie swoje koty, przecież nie zapadły się pod ziemię.
Odnajdują się ludzie po kilkudziesięciu latach, odnajdują koty po wielu miesiącach, a w przypadku delfinki nawet po 5 latach. Czytałam na tym forum historię odnalezienia kota bodaj po 17 miesiącach.
Nie wolno Wam tracić wiary. Bo wiara to podstawa i naprawdę czyni cuda.
Moim zdaniem, kot który ginie, najpierw siedzi gdzieś w szoku, potem błąka się i szuka dla siebie miejsca, gdzie może się zatrzymać, a gdy się już gdzieś zatrzyma, to tam siedzi.
I wtedy trzeba liczyć na kogoś kto go zauważy, może karmi, a może go tylko widuje.
Tyle, że jak się sama przekonałam może to być bardzo daleko od miejsca zaginięcia. Dlatego najważniejsze jest, aby nawet i tak daleko wisiały ogłoszenia. Czasem w miejscach, które wydają się być kompletnie nielogiczne.
Iwonami pisze:Też brałam pod uwagę lisy, ludzi i psy. My wszyscy szukający zaginionych kotów mamy identyczne myśli i reakcje.
Jak się okazało Ogrynia odeszła bardzo daleko, opuściła bezpieczną okolicę, bo w takiej zaginięła.
W końcu znalazła sobie luksusową piwnicę i gdyby nie ogłoszenia, gdyby jednego z nich nie zobaczyła Kasia1 i nie zadzwoniła do mnie, to do dzisiaj bym Ogryni szukała.
Ogrynia zaginęła 8 października, a Kasia1 zauważyła ją dość chudą i zabiedzoną pod koniec października. Czyli kocina tułała się przez prawie 3 tygodnie. Zawędrowała bardzo daleko przekraczając strasznie ruchliwy rejon miasta. Nigdy bym nie przypuszczała, że się odważy i że się jej to uda. No i od tamtej pory już przez cały czas mieszkała w tej piwnicy.
Telefon od Kasi1 miałam 22 lutego. Prawie po 5 miesiącach.
Uważam, że dlatego trzeba pilnować ogłoszeń, stale je uzupełniać i nie zwracać uwagi na to ile czasu upłynęło od zaginięcia.
W końcu ktoś ogłoszenie zauważy i się odezwie. Takie jest moje zdanie.
Dlatego nie wolno zaprzestać poszukiwań.
liszyca pisze:Udostępniłam, tyle mogę, w ogóle u nas jest straszny problem z kasą i domami tymczasowymi
liszyca pisze:Ech...
Ludzie sobie zdjęcia wklejają, cieszą się, majówki, słońce... strasznie zazdroszczę. Robię dobrą minę do złej gry, ale wewnątrz jest tylko czarna dziura. Zastanawiam się, czy "normalni" odczuwają w ten sam sposób zawód miłosny?![]()
Też będę szukać do upadłego, bo nawet jak rozsądek zdechnie, nadzieja zostanie. To wyjątkowy kot. Cokolwiek się stało.
Dziewczyny, a tak z innej beczki... Któraś z Was nie chciałaby mi udzielić numeru telefonu? Muszę pogadać z kimś, kto zna się na kociarstwie i otoczce, bo wokół beton, nie chodzi mi o Dawcia, ale tak ogólnie o kwestie kocie, beton jak nie wiem co i moherowe berety
Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana, Silverblue, zuza i 1140 gości