...

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie kwi 22, 2012 19:09 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

kamari pisze:Zawsze, kiedy widzę, że coś napisałaś, mam nadzieję...

Więc będę ją mieć nadal. I trzymać kciuki za Dawcia :ok:


Bardzo dziękuję i chciałabym w końcu napisać to, na co masz nadzieję :1luvu:

liszyca

 
Posty: 1063
Od: Pon maja 16, 2011 15:10
Lokalizacja: lubelskie

Post » Nie kwi 22, 2012 21:27 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Apeluję: nie przejmujcie się tym co mówią ludzie.
Ja byłam wariatką numer 1 w Polsce, bo szukałam dzikiego kota.
Ogrynia miała nie żyć, ukrywać się przede mną, chować się we mgle, nie chcieć do mnie wrócić, uciekać przede mną i Bóg wie co jeszcze.
Ile razy słyszałam, że ona się już nie odnajdzie, bo.... - po czym następowało wymienianie ile to czasu upłynęło od jej zaginięcia.
A ja na przekór wszystkim uważałam, że muszę ją odnaleźć, bo niby dlaczego miałaby nie żyć? Mimo mojego skrajnego pesymizmu, po początkowych miesiącach rozpaczy, uznałam, że odnajdę ją wiosną, stale sobie powtarzałam, że muszę ją odnaleźć, choćbym miała szukać do śmierci.
Robiłam wszystko co mi podpowiadano, korzystałam z rad karmicielek. Jedna mi powiedziała, że zawsze kiedy ma problem ze zwierzętami modli się do św. Ojca Pio. Więc kupiłam sobie książkę o Ojcu Pio i modliłam się do Niego.
Jestem przekonana, że prędzej czy później odnajdziecie swoje koty, przecież nie zapadły się pod ziemię.
Odnajdują się ludzie po kilkudziesięciu latach, odnajdują koty po wielu miesiącach, a w przypadku delfinki nawet po 5 latach. Czytałam na tym forum historię odnalezienia kota bodaj po 17 miesiącach.
Nie wolno Wam tracić wiary. Bo wiara to podstawa i naprawdę czyni cuda.
Moim zdaniem, kot który ginie, najpierw siedzi gdzieś w szoku, potem błąka się i szuka dla siebie miejsca, gdzie może się zatrzymać, a gdy się już gdzieś zatrzyma, to tam siedzi.
I wtedy trzeba liczyć na kogoś kto go zauważy, może karmi, a może go tylko widuje.
Tyle, że jak się sama przekonałam może to być bardzo daleko od miejsca zaginięcia. Dlatego najważniejsze jest, aby nawet i tak daleko wisiały ogłoszenia. Czasem w miejscach, które wydają się być kompletnie nielogiczne.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 26, 2012 18:39 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Iwonami pisze:Apeluję: nie przejmujcie się tym co mówią ludzie.
Ja byłam wariatką numer 1 w Polsce, bo szukałam dzikiego kota.
Ogrynia miała nie żyć, ukrywać się przede mną, chować się we mgle, nie chcieć do mnie wrócić, uciekać przede mną i Bóg wie co jeszcze.
Ile razy słyszałam, że ona się już nie odnajdzie, bo.... - po czym następowało wymienianie ile to czasu upłynęło od jej zaginięcia.
A ja na przekór wszystkim uważałam, że muszę ją odnaleźć, bo niby dlaczego miałaby nie żyć? Mimo mojego skrajnego pesymizmu, po początkowych miesiącach rozpaczy, uznałam, że odnajdę ją wiosną, stale sobie powtarzałam, że muszę ją odnaleźć, choćbym miała szukać do śmierci.
Robiłam wszystko co mi podpowiadano, korzystałam z rad karmicielek. Jedna mi powiedziała, że zawsze kiedy ma problem ze zwierzętami modli się do św. Ojca Pio. Więc kupiłam sobie książkę o Ojcu Pio i modliłam się do Niego.
Jestem przekonana, że prędzej czy później odnajdziecie swoje koty, przecież nie zapadły się pod ziemię.
Odnajdują się ludzie po kilkudziesięciu latach, odnajdują koty po wielu miesiącach, a w przypadku delfinki nawet po 5 latach. Czytałam na tym forum historię odnalezienia kota bodaj po 17 miesiącach.
Nie wolno Wam tracić wiary. Bo wiara to podstawa i naprawdę czyni cuda.
Moim zdaniem, kot który ginie, najpierw siedzi gdzieś w szoku, potem błąka się i szuka dla siebie miejsca, gdzie może się zatrzymać, a gdy się już gdzieś zatrzyma, to tam siedzi.
I wtedy trzeba liczyć na kogoś kto go zauważy, może karmi, a może go tylko widuje.
Tyle, że jak się sama przekonałam może to być bardzo daleko od miejsca zaginięcia. Dlatego najważniejsze jest, aby nawet i tak daleko wisiały ogłoszenia. Czasem w miejscach, które wydają się być kompletnie nielogiczne.


Mi się wydaje, że jeżeli Dawcia nie "wcięło" od razu po zaginięciu, to stało się coś takiego, jak w pogrubionym fragmencie Twojej wypowiedzi.
Mam bardzo bezpieczną okolicę, jeśli wnioskować po tym, jak zachowują się pozostałe koty. Gdybym miała taką możliwość, byłyby oczywiście niewychodzące, ale w obecnej sytuacji widzę, że są szczęśliwe, mają swoje drzewka i miejsca do spania, pieńki, ławeczki, chodzą rozanielone i jakby w kocim raju. Jednak na to wszystko nachodzi cień, kiedy pomyślę sobie, że w styczniu Dawć wyszedł "kocim wyjściem" i kiedy rano ok. 7 już go nie znalazłam. Kilka godzin i totalnie nie wiem, cóż się mogło stać. Ciągnęło go wtedy na zewnątrz, dojrzewał mi, a jeszcze kastracja nie pomogła, był jednostronnym wnętrem i chyba biegł w tych właśnie sprawach. Rozważam już wszelkie możliwości i ciągle odrzucam negatywne, bo mimo wszystko nadzieja, że gdzieś uciekł, wciąż jest. Może wyszedł poza nasz teren, wystraszył się, odbiegł daleko i nie umiał wrócić. Czytam o poszukiwaniach prowadzonych przez inne osoby na forum i też wygląda to podobnie, że kot po prostu znika :O Tak zniknęła Ogrynia, Mgiełka, i jeszcze wiele kotków. Jakieś dwa tygodnie po zaginięciu zaczęło się robić mroźno, nawet bardzo, ale po dwóch tygodniach mógł być już daleko; podczas poszukiwań znalazłam bardzo dużo dość dobrych kryjówek dla kotów, w dużych miastach tego nie ma, może tam z kolei są piwnice, ale tu pełno garaży, komórek, opuszczonych domów, są nawet budynki gospodarcze.
Boję się tylko ciągle, że jakiś lis, pies czy coś... Albo sąsiad, tylko nie umiem sobie wyobrazić, jak w miejscu zadrzewionym i znanym kotu coś takiego mogło go dopaść. Nie byłam i nie jestem w stanie przeszukać całego obszaru poza terenem działki, nie daje mi to spokoju, podczas poszukiwań jednak zachodziłam te okolice od bocznych stron, tj. od stron zamieszkałych przez ludzi, bo kot żeby przeżyć raczej ciągnąłby w tym kierunku.

liszyca

 
Posty: 1063
Od: Pon maja 16, 2011 15:10
Lokalizacja: lubelskie

Post » Czw kwi 26, 2012 19:43 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Też brałam pod uwagę lisy, ludzi i psy. My wszyscy szukający zaginionych kotów mamy identyczne myśli i reakcje.
Jak się okazało Ogrynia odeszła bardzo daleko, opuściła bezpieczną okolicę, bo w takiej zaginięła.
W końcu znalazła sobie luksusową piwnicę i gdyby nie ogłoszenia, gdyby jednego z nich nie zobaczyła Kasia1 i nie zadzwoniła do mnie, to do dzisiaj bym Ogryni szukała.
Ogrynia zaginęła 8 października, a Kasia1 zauważyła ją dość chudą i zabiedzoną pod koniec października. Czyli kocina tułała się przez prawie 3 tygodnie. Zawędrowała bardzo daleko przekraczając strasznie ruchliwy rejon miasta. Nigdy bym nie przypuszczała, że się odważy i że się jej to uda. No i od tamtej pory już przez cały czas mieszkała w tej piwnicy.
Telefon od Kasi1 miałam 22 lutego. Prawie po 5 miesiącach.
Uważam, że dlatego trzeba pilnować ogłoszeń, stale je uzupełniać i nie zwracać uwagi na to ile czasu upłynęło od zaginięcia.
W końcu ktoś ogłoszenie zauważy i się odezwie. Takie jest moje zdanie.
Dlatego nie wolno zaprzestać poszukiwań.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 26, 2012 20:23 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Iwonami pisze:Też brałam pod uwagę lisy, ludzi i psy. My wszyscy szukający zaginionych kotów mamy identyczne myśli i reakcje.
Jak się okazało Ogrynia odeszła bardzo daleko, opuściła bezpieczną okolicę, bo w takiej zaginięła.
W końcu znalazła sobie luksusową piwnicę i gdyby nie ogłoszenia, gdyby jednego z nich nie zobaczyła Kasia1 i nie zadzwoniła do mnie, to do dzisiaj bym Ogryni szukała.
Ogrynia zaginęła 8 października, a Kasia1 zauważyła ją dość chudą i zabiedzoną pod koniec października. Czyli kocina tułała się przez prawie 3 tygodnie. Zawędrowała bardzo daleko przekraczając strasznie ruchliwy rejon miasta. Nigdy bym nie przypuszczała, że się odważy i że się jej to uda. No i od tamtej pory już przez cały czas mieszkała w tej piwnicy.
Telefon od Kasi1 miałam 22 lutego. Prawie po 5 miesiącach.
Uważam, że dlatego trzeba pilnować ogłoszeń, stale je uzupełniać i nie zwracać uwagi na to ile czasu upłynęło od zaginięcia.
W końcu ktoś ogłoszenie zauważy i się odezwie. Takie jest moje zdanie.
Dlatego nie wolno zaprzestać poszukiwań.


Dziewczyny ja sobie do otuchy mówię tak, że dopóki nie ma ciała jest nadzieja :D
:1luvu:
Obrazek

marzena81

Avatar użytkownika
 
Posty: 589
Od: Wto gru 20, 2011 20:48

Post » Czw kwi 26, 2012 20:44 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Obrazek...Obrazek

ruda32

 
Posty: 8706
Od: Pt maja 21, 2010 21:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Czw kwi 26, 2012 20:51 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Udostępniłam, tyle mogę, w ogóle u nas jest straszny problem z kasą i domami tymczasowymi :(

liszyca

 
Posty: 1063
Od: Pon maja 16, 2011 15:10
Lokalizacja: lubelskie

Post » Czw kwi 26, 2012 21:41 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

liszyca pisze:Udostępniłam, tyle mogę, w ogóle u nas jest straszny problem z kasą i domami tymczasowymi :(

ja sztywnieje jak widzę Szczebrzeszyn :( i przeszukuje wszystko
Obrazek...Obrazek

ruda32

 
Posty: 8706
Od: Pt maja 21, 2010 21:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Sob kwi 28, 2012 6:33 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Aniu, nie zawsze pisze, ale zawsze zagladam :D .
Kciuki trzymam cały czas :ok: .
" There are people who have an extraordinary, spiritual connection with animals. And when such a man dies, it happens, that he connects with the animal that he was closest to and loved most. "

vip

Avatar użytkownika
 
Posty: 14774
Od: Pon maja 23, 2011 10:55

Post » Sob kwi 28, 2012 9:26 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Aniu, ja również nadal trzymam kciuki, mam wielką wiarę, że Dawć żyje i wróci :)
Obrazek

ewka63

 
Posty: 1632
Od: Sob paź 29, 2011 17:40
Lokalizacja: spokojna podkrakowska...

Post » Pon kwi 30, 2012 8:16 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Dziewczyny, dzięki, ta nadzieja i kciuki, to wszystko bardzo ważne...
Ja sobie coś ubzdurałam i chodzę po okolicznych polach w poszukiwaniu zwłok :( Pierwsze takie poszukiwania przeprowadziłam tuż po zaginięciu, nawoływałam, zaglądałam w wiele miejsc, ale nie we wszystkie, tam gdzie się dało to weszłam. A potem spadł śnieg.
Teraz czytałam wątek Iwonami i te wszystkie problemy, różne ulice, tu nie ma, tam nie ma... wszystko jak żywe, a jednak na końcu tkwi radość i światło, bo Ogrynia się znalazła. Też chcę, choć ciągle mam wrażenie, że nie szukam tak mocno jak powinnam, że ciągle coś robię nie tak albo co gorsza już zrobiłam (poza tym, co ewidentnie zrobiłam...)
Zastanawiam się, czy i w moim przypadku wskazania otrzymane w ten sam sposób będą równie wiarygodne. Też bardzo bym chciała, chociaż oczywiście ja nie dałam rady na żywo, do W-wy mam bardzo daleko i chyba bezcelowe byłoby jeżdżenie tam.
Teraz największy problem to:
- miniona zima
- komu ufać? Pytałam wszystkich sąsiadów, ale w gruncie rzeczy daję im 50% zaufania, kto wie, co mogliby zrobić z kotem... ale z drugiej strony dlaczego mieliby zrobić?
- miasto - tu nie ma setek ulic, setek domów, prawie nie ma karmicieli, jakie szanse ma młody kocurek który poszedł nie wiadomo gdzie? Kocurek wychodzący, ale domowy?
Po prawie czterech miesiącach czuję się gorzej niż na początku...

liszyca

 
Posty: 1063
Od: Pon maja 16, 2011 15:10
Lokalizacja: lubelskie

Post » Pon kwi 30, 2012 10:38 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Wiem, że to żadne pocieszenie, ale wątpliwości które masz są jakby wzorcowe, typowe, standardowe.
Ja przechodziłam dokładnie to samo, miałam takie same myśli, stale mi się wydawało, że za mało szukam, że powinnam chodzić i szukać codziennie, pytać o zwłoki, jeździć do schroniska. Robić ogłoszenia w prasie, na billboardach, tylko że na to nie miałam pieniędzy. Do tego słyszałam, że Ogrynia nie żyje, że się ukrywa przede mną, że się nigdy nie spotkamy, że ucieka przede mną - to zresztą można przeczytać na forum.
A ja się nie poddawałam i nie wiem skąd brała się we mnie ta siła do dalszych poszukiwań. We mnie, skrajnej pesymistce. Uparłam się, że będę jej szukać dokąd tylko będę mogła, nawet i parę lat.
Czy domowy kot ma szanse przetrwać? A dlaczego nie? Mojej sąsiadki kot zaginął i widywałam go potem gdzieś przemykającego, jej nie zależało za bardzo na jego złapaniu, niewiele robiła w tym kierunku, tak że kocina błąkał się tu przez długie lata. Nigdy nie przyszedł do żadnej karmicielki, bo wszystkie go wypatrywały. Widywałyśmy go od czasu do czasu z daleka. Stąd było wiadomo, że żyje choć jego futerko wskazywało na to, że nie żyło mu się dobrze.
Trudno mi powiedzieć, gdzie kot ma lepsze warunki na przetrwanie. Na wsi są stodoły z sianem, szopy a w nich myszy. W małych miasteczkach są domy jednorodzinne, przy nich schowki, garaże, komórki. W mieście są tramwaje, autobusy, psy groźnych ras, bardzo ostatnio modne.
Myślę, że wszędzie są warunki za i przeciw.
Ja nie umiałabym zrezygnować w żadnym momencie z poszukiwań, byłam gotowa szukać i wiele lat. Nie umiałabym żyć ze świadomością, że zaprzestałam, że zrezygnowałam z niej a ona gdzieś tam się błąka i jest jej źle, marznie i nie ma co jeść, może jest chora itd. itp.
Z tego powodu wielu uważało, że zwariowałam i na mój widok pukali się w czoło..... Są tacy nawet i w mojej rodzinie.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto maja 01, 2012 20:12 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Ech...
Ludzie sobie zdjęcia wklejają, cieszą się, majówki, słońce... strasznie zazdroszczę. Robię dobrą minę do złej gry, ale wewnątrz jest tylko czarna dziura. Zastanawiam się, czy "normalni" odczuwają w ten sam sposób zawód miłosny? ;)
Też będę szukać do upadłego, bo nawet jak rozsądek zdechnie, nadzieja zostanie. To wyjątkowy kot. Cokolwiek się stało.
Dziewczyny, a tak z innej beczki... Któraś z Was nie chciałaby mi udzielić numeru telefonu? Muszę pogadać z kimś, kto zna się na kociarstwie i otoczce, bo wokół beton, nie chodzi mi o Dawcia, ale tak ogólnie o kwestie kocie, beton jak nie wiem co i moherowe berety :!:

liszyca

 
Posty: 1063
Od: Pon maja 16, 2011 15:10
Lokalizacja: lubelskie

Post » Wto maja 01, 2012 20:25 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

liszyca pisze:Ech...
Ludzie sobie zdjęcia wklejają, cieszą się, majówki, słońce... strasznie zazdroszczę. Robię dobrą minę do złej gry, ale wewnątrz jest tylko czarna dziura. Zastanawiam się, czy "normalni" odczuwają w ten sam sposób zawód miłosny? ;)
Też będę szukać do upadłego, bo nawet jak rozsądek zdechnie, nadzieja zostanie. To wyjątkowy kot. Cokolwiek się stało.
Dziewczyny, a tak z innej beczki... Któraś z Was nie chciałaby mi udzielić numeru telefonu? Muszę pogadać z kimś, kto zna się na kociarstwie i otoczce, bo wokół beton, nie chodzi mi o Dawcia, ale tak ogólnie o kwestie kocie, beton jak nie wiem co i moherowe berety :!:

chodzi Ci o Rudego?
Obrazek...Obrazek

ruda32

 
Posty: 8706
Od: Pt maja 21, 2010 21:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto maja 01, 2012 20:27 Re: Moje stado kotecków &... Dawciu, wróć...

Też, ale bardziej ogólnie. Chodzę po prostu i rozmawiam z ludźmi. I beton. Chciałabym wiedzieć, jak inni działają w pewnych przypadkach, a na forum nie chcę pisać, bo google ma dobrą pamięć i roboty.

liszyca

 
Posty: 1063
Od: Pon maja 16, 2011 15:10
Lokalizacja: lubelskie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana, Silverblue, zuza i 1140 gości