Hej Dziobki, dziekuje za pamiec. Ja tak w przelocie... Nie moge sie z gowna zwanego rachunkami i innymi problemami wykaraskac i mnie to przygniata nadal. Ostatnio wracam jeszcze pozniej do domu i wiadomo, ze oprocz jedzenia i miziania futerek nie robie nic innego. Nawet komputera nie wlaczam, taka rezygnacja mnie dopadla. A moze tylko depresja? A ze nie chce Was znowu gnebic, to pozostaje dla siebie. Chociaz futra maja teraz raj, bo uzeduja na balkonie i im tam dobrze. Choc nie mam kasy, ale kupilam dzis troche kwiatkow na balkon, bo pomyslalam, ze moze mnie widok taki rozweseli.
Naprawde nie wiem, jak sie Wam odwdzieczyc za bycie dla mnie, bo jakos mam wrazenie, ze powinno mi isc super a jestem taka kopnieta w mozg. Sumienie mnie tez rypie, ze sie nie pokazuje na miau i wiele zaniedbuje.
Nawet sie zastanawiam, czy calkiem na jakis czas sie oderwac i dojsc do siebie. Jednak przeprowadzka i to wszystko mnie od listopada ostatniego roku dalo pozadnie w kosci i naprawde nie jest latwo. A co najgorsze... W tym tygodniu sie zaczelam nad tym zastanawiac czy nie pozostawic mojego marzenia i gor i szukac znowu pracy w zaglebiu rury... Co Wy na to? Oszalalam czy to po prostu tesknota? Jak mysle o Was, placze. Jak mysle o rodzicach, placze. Jak mysle o wszystkim ze starego zycia, placze. Obojetnie gdzie jestem. Wczoraj nawet mi sie to zdazylo na zakupach.
Mam po prostu dosc narzekania. Wy macie swoich dosc problemow.
Lilly znowu zaczela sie wylizywac do skutku a Emil idzie jutro na szczepionke. Lillutka wezme ze soba, zeby w domu nie plakala.
Dobranoc.
