Coś się dzieje z Cukiereczkiem

Źle oddycha - jakby miał zapalenie oskrzeli.

Od jakiejś godziny słyszałam jakieś podejrzane odgłosy z łazienki (do mojego lokatora przyjechała siostra, wiec nowa osoba w domu nie sprzyja aklimatyzacji kocinie) jakby któryś z kotów wymiotował..... Oczywiście nie obyło się bez pomocy szczotki - inaczej Cukiereczek nie wyczmychnął ze swojej bezpiecznej kryjówki spod wanny, ale udało się po serii syków wydostać go. Teraz - i co jest również niepokojące - siedzi grzecznie na mojej klatce piersiowej, zupełnie nietrzymany i nie chce uciekać..... i nie wzdraga się przed moim dotykiem

Bez słowa sprzeciwu dał sobie zakroplić oczka - choć ropki już nie ma i dopiero teraz widać całe piękno tych wielkich zielonych oczu
o rany, mieliśmy iść dzisiaj do weta, ale miałam zamair jechać najpierw na uczelnię do biblioteki.... teraz przed godz. 9 będziemy już czekać u weta na wizytę
Ale nie ucieka ode mnie... siedzi na mnie.... i przytula się! Po raz pierwszy sam się wspiał na moim ramieniu, westchnął ciężko i jeszcze bardziej się przytulił

A ja mam łzy w oczach... Wygląda na to, że w końcu mi zaufał

Może przekonał się w końcu, że człowiek nie musi być bardzo zły... Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się komuś bardzo potrzebna, akceptowana i choć trochę kochana- odwykłam od tego. Z Rysiem było inaczej - od razu kociak tulił się do mnie (oczywiście było trochę zadrażnień, ale co tam), przychodził na głaskanie.... A teraz to taka dzika mała bieda.... i po trzech dniach już się tuli do mnie - mam nadzieję, ze to nie oznaka tego, że źle się czuje

Dziś przed południem się okaże.
A tymczasem świętuję (w pewnym sensie) swój pierwszy sukces tymczasowego kota - oswoił się na tyle, że zaufał mi choć odrobinę,...