biedaczysko... jedyne w tej sytuacji to pomóc jej dobrze przeżyć ten czas, kóry jej został...
Miałam nadzieję, że jedynym problemem będzie szczęka i nic oprócz tego nie wyskoczy, a tu
Jana, a dr Jagielski jakies leczenie zalecil w kwestii tego guzka? chemia czy paliatywne? tez chyba przyjechal specjalnie do lecznicy, bo dzis go mialo nie byc
Nieciekawie... Ale z taka wola zycia kocia ma szanse jeszcze pozyc, byc moze za jakis czas nada sie na chemie...przy pojedynczym guzku w plucach nawet jesli przerzut, paliatywnie mozna wiele zdzialac. Tylko jakie sa plany, ona zostanie u Ciebie, Jano? Czy bedziesz szukala tymczasu w Wawie?
Dobrze ze z sonda sie udalo, mam nadzieje ze to uprosci procedure karmienia. Dzielne bylyscie bardzo
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.
jeżeli tylko Jana dasz radę podarujmy Betty trochę szczęścia....mój wet powiedział..."nadzieja jest zawsze"Być może zobaczymy,że Betty się męczy ale na razie chce żyć.Nie wiem czy jesteście tego zdania co ja.....wiem,że opieka to bardzo duży kłopot......ale czasem sie udaje zmylic przeznaczenie.....
Szczerze mówiąc nie byłam przygotowana na coś takiego.
Mam jeszcze w pamięci umieranie mojej Myszy (rak sutka i przerzuty do płuc).
Przed chwilą były kolejne dwie próby karmienia sondą. Ciężko jest. Dopiero za drugim razem udało mi sie podać jej ok. 8 ml pokarmu. Musze sie nauczyć i ja, i ona.
Teraz muszę wymyślić coś a'la golfik, żeby sondę zabezpieczyć.
Jana jestes kochana Jak zadecydujesz tak będzie.Przywioze Ci może recovery??napisz pw....może coś od weta potrzeba?własnie idę do lecznicy po mojego kotka.....