Ostatni weekend spędziliśmy poza domem, nie było nas prawie 3 dni. Kotuchami zajmował się mój brat i mamesku.
Strasznie nam brakowało dziabągów na wyjeździe. Łapaliśmy się na tym, że zostawialiśmy w hotelu uchylone drzwi do łazienki, odsunięte trochę drzwi w szafie (Sonia lubi spać w moich ciuchach) i w ogóle jakoś tak dziwnie nam było bez zwierzaków. A jak w niedzielę zakładałam buty to znalazłam w nich piłeczkę
Po powrocie zastaliśmy drapak w pozycji poziomej

Od razu sprawdziliśmy czy nic się nie stało kocurom, bo to przecież ciężkie straszliwie i mogły sobie krzywdę zrobić. Musiały nieźle szaleć
No i nawet nie obraziły się na nas za bardzo, przy kolacji już było pełne mizianko
