Kiedy walczyłam o Miodzia zrobiłam z siebie prawdziwa debilke w jednej z lecznic

Pełne spectrum emocji- od rzeczowej rozmowy przez histryczne płacze i błagania na szantażu emocjonalnym kończąc (że nic nie traci bo przecież i tak nie ma szans a cała Polska patrzy na losy Miodzia.... tysiące ludzi się nim interesują i takie tam). Pojechałabym osobiście. Zaczęłabym chyba od normalnej rozmowy- jakie motywy Nim kierują, że odmawia pomocy. Potem płacz- a nuż się zlituje. Jeżeli nadal nic zasugerowałabym, że pewnie nadal nie wie jak Kaszmira leczyć i to tylko pretekst był, żeby się Was pozbyć... Że gdyby było inaczej to karałby Ciebie a nie kota. Niech się po prostu przyzna, że nie wie co robić- element szantażu czasami działa. Wet, którego wtedy "czarowałam" dopiero wtedy zaczął mówić ludzkim głosem.... W sumie mnie przekonał chociaż jeszcze próbowałam w jednej lecznicy..... Inna rzecz, że moje nazwisko pamięta do dziś. Ale dzięki temu na telefon udaje mi się załatwiać rzeczy, które normalnie ciężko jest załatwić osobiście i mimo tego mojego żałosnego występu traktuje mnie sympatycznie (może boi się kolejnych dwóch godzin życia zmarnowanych na przedstawienie ze mną w roli głównej

). Dodajmy, że jestem normalnie szalenie poważną, "sztywną" osobą, która stara się nie robić z siebie pajaca.. Ewentualnie możemy zrobić mu jeszcze większego psikusa i podzwonić z całej Polski "dzień dobry, tu xy. Dzwonie z Łodzi w sprawie kota, któremu odmówił Pan pomocy...." A może poprosić tego weta, który konsultował Kaszmira zdalnie o telefon do G? Dlaczego w sumie ten drugi też sie teraz obraził?
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.
Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker