» Śro gru 27, 2006 10:43
Babunia już po zabiegu. Jesteśmy w domu. Poszło raz dwa. Doktor uznał, że nie będzie wogóle dawał pełnej narkozy żeby niepotrzebnie nie obciążać kici. Babunia dostała tylko głupiego jasia i znieczulenie miejscowe. Np. z Szarotką taki numer nie przeszedłby, bo ona dopóki ma chociaż przebłyski świadomości, to broni swojej kociej niezawisłości ile siły. Babunia jest spokojna. Leżała sobie taka przymulona, gadałam do niej, myziałam pod bródką, a doktor wycinał guzek (takie ziarenko pieprzu). Napewno ją nie bolało, bo potem, gdy dostała chyba trochę bolesny zastrzyk z antybiotyku w pupę, to wyraźnie zareagowała protestem. Ma szew zabezpieczony wałeczkiem z gazy, chyba dam jej jakiś fartuszek, bo za długo będzie sama, boję się, żeby tego nie zaczęła rozgrzebywać.
Wet mówi, że guzek groźnie nie wygląda, do niczego nie przyrośnięty, nawet wydaje się, że wprawdzie blisko sutka, ale nie mający z nim związku. Na histopatologię jednak pójdzie. Bo ryzyko zawsze jest. Za godzinę zaniosę i potem już do pracy.
Prosimy nadal o kciuki o pomyślny wynik histopatologii.