Zestresowana jest bardzo. Nie wychyla nosa zza zaslonietego transportera. Zjadła pierwszej nocy. Ale nie sikała.
Wrzuciłam jej do kuwety troszkę zasikanego żwirku. Nic.
Nasypałam na żwirek piasku z podwórka. Nic.
Rozsypałam w klatce kocimiętkę. Nic.
Posmarowałam walerianą brzeg kuwety. Ładnie pachniało. Wszystkie futra krążyły wokół klatki.
Poszłam spać z postanowieniem, że jak w nocy nic się nie zadzieje, to rano wypuszczam. Najwyżej będziemy jakoś przemycać antybiotyk na dworze.
Rano sik w kuwecie!
W euforii, piszę sms: Wysikała się w nocy!
No tak, wysłałam sms-a do taxi na telefon

Mogło być gorzej?