Wpadla mi fucha. Ma 5 lat i awaryjnie potrzebna byla niania. Oj, mam od trzech dni ubaw po pachy bo dziewuszka intelektualnie rozwinieta niesamowicie, zasob slow ma nieprawdopodobny w jej wieku, a gadula jest niepospolita. Teksty, pomysly...
Wczorajszy pomysl: Idziemy z rana do nas (blisko siebie mieszkamy) pobawic sie z kotami, uprzedzam ze Rajmund jeszcze nie wrocil z nocnej zmiany, wiec pannica zaczyna knuc... Pojdziemy szybko i zrobimu mu kanapki i goraca herbatke bo jak sie po nocnej zmianie wraca to ciepla herbatka sie przyda. (Kurcze... w tym wieku takie myslenie??) A potem sie schowamy i jak Rajmund bedzie jadl to wyskoczymy z wrzaskiem i rzucimy w niego pluszakami.
Tez wczoraj: Wracamy z placu zabaw, na chodniku grubszy, lysy gosc gada z listonoszem. Gosc zrobiony na metala z reszta, przesunal sie do kraweznika, robiac nam przejscie miedzy soba a rozmowca, wiec popchnelam dzieciatko przodem, a ta mijajac "metala" podniosla w gore oczeta i na caly glos: "Jaka fioletowa broda!" Po polsku, ale sadzac ze smiechu jakim wybuchneli obaj panowie, sens wypowiedzi zrozumieli...Ops...
Zobaczyla balonik niesiony przez chlopczyka, stwierdzila ze brzydki, wiec ja stwierdzilam ze ladny. Chwile przerzucamy sie "Ladny!" "Brzydki!", po czym pytam:" Co sie klocisz?" Odpowiedz prosta:"Bo lubie."
Rozmowa na temat jedzenia. Mala stwierdzila ze ona nie bedzie jadla miesa (i nie je, choc dom jest miesozerny) bo mieso jest z zabitych zwierzat, a ona lubi zwierzeta i lubi na nie patrzec, a jak ludzie pozabijaja zwierzeta to bedzie pusto. Hmmm... Troche dziecinne, bo pojecia mala nie ma o hodowli, ale skad ona to wziela?
Opowiesci przerozne snuje siedzac na muszli. W lazience na scianie poprzyklejane sa rozne zwierzatka i kwiatki i dzieciak improwizuje. "Te kwiatki cos knuja..." I zaczyna sie opowiesc o magicznym swiecie, o jednorozcu z czarnym rogiem, ktory jest zly... No, mam zabawe...