31-go października przyszła kolejna, dziewiąta już rocznica przywleczenia do domu Czarnej Małpy. Co prawda wtedy Pan Sympatyczny był naprawdę sympatycznym malutkim kociątkiem, ale czas płynie nieubłaganie... Tak więc Duża na konto dziewiątych "drugich urodzin" dała Georgowi prezent
Najpierw przywlekłam do domu probówkę na surowicę. Potem rozstawiłam deskę do prasowania, nakryłam ją, znalazłam recepturkę, która mogła służyć jako staza, zawołałam Dużego, postawiłam Georga na desce i kazałam kota trzymać. Niestety Duży absolutnie się w roli trzymacza nie sprawdził. Trzymał Georga dwoma palcami i mój tekst: "trzymaj go jakoś bardziej pewnie, przecież widzisz, że mi ucieka do tyłu" odebrał nieco opacznie, bo złapał biednego kota... za szyję.

Kiedy Georgowi zaczęły wychodzić na wierzch oczka - zorientowałam się, że co prawda mniej się kot cofa, ale jakoś dziwnie "giętki" się robi. Dało radę odratować.
Poddałam się. Dziś po pracy zawiozłam wściekłą i głodną Małpę do Cioci W Zielonym i tam w sumie bez żadnych problemów (poza standardowym wyciem pod niebiosa) krew została pobrana.
Teraz czekamy na wyniki. Niby badania standardowe, należne corocznie w tym wieku, ale wiadomo - strach jest. Poza tym mam wrażenie, że mi kotek ukochany schudł troszkę, buzia jakaś taka lekko zapadnięta. Pewnie to efekt linienia (kłaczy koszmarnie), ale będę przynajmniej wiedzieć.
Gadżet się rozkichał i bolało go gardło, więc cała piątka (z TŻ-tem na czele) jadła Rutinoscorbin, już nikt nie kicha
U Cioci W Zielonym zakupiłam też trzy tabletki na odrobaczanie - akurat na cztery sztuki zwierzyńca, bo coś sraczka mi się ostatnio trafiała w kuwecie, a któryś z kotów wczoraj zakończył czynność fizjologiczną kroplą krwi. Ale to juz jutro, dziś moja Małpeczka już ma dość stresów.
Wynik posiadania kochanych zwierzaczków - lżejszy portfel i wścieklejsza Duża
