Wiem dziewczyny, że zdrowie Niki najważniejsze i pewnie w razie potrzeby (oby nie nadeszła) pojadę do naszej wetki. Głupio mi tylko, że wetce może być przykro, ale to mądra kobieta, myślę, że zrozumie...
Jak znam siebie, to i tak się jej kiedyś do zdrady przyznam 
Mała po południu chodziła z kąta w kąt. A to przycupnęła na moich kolanach, a to poszła na dywan, a to do oponki, a to leżała w przedpokoju, to do jednej michy, to do drugiej. Machnęłam jej sznurkiem i z małą werwą poruszała się. Mi też nie chciało się być dziś aktywną. Dziś dzień pod hasłem: tv i książka. Ale patrzę na tą moją kicię i coś mi nie gra. Oczywiście rozwój choroby też wzięłam pod uwagę.
A tu... paniusia oczekiwała ode mnie więcej zaangażowania

rozpieściłam bestię

wychowałam na własnej piersi słodkiego potwora
No to dałam jej wycisk, aż prawie padła

A wygląda to tak, że biega biega, aż w końcu kładzie się i wyciąga swoje łapki najdalej jak może przyjmując akrobatyczne pozy, aby tylko sięgnąć zabawkę. I widzę, że już jest zdyszana (wtedy często przyjmuje pozę leżącą), ale gdy obiekt polowań ruszy się zbyt gwałtownie, tygrysica znów stoi na łapkach gotowa do skoku lub gonitwy.
A ja wciąż muszę ćwiczyć rozsądek, aby nie zamęczyć swojego zwierzaka, a zarazem dostarczyć wystarczającą ilość bodźców dla mojego domowego drapieżnika

Teraz śpi obok mnie na łóżku - po udanym polowaniu

Ale jak znam jej możliwości, to jeszcze niejedno polowanie nas dzisiaj czeka...