Napisałam post i mi wcieło. A potem znów zaczęłam pisać i... usnęłam

No nic, do 3 razy sztuka.
Kitek wczoraj miał wspaniały apetyt cały dzień. Wieczorem Dorcia przyniosła jakieś posiekane kawałki różnych mięs i też Kitek jadł. Za to dziś nie mogę go na nic namówić. Nawet mleczka nie popił. Może mu to wczorajsze mięso zaszkodziło? Zobaczymy później, może się na coś zdecyduje. W nocy strącił talerzyk z jedzeniem w dziurę za maszynkę gazową, a że sosiku dałam sporo, więc było co sprzątać
Sabcia wczoraj jadła gorzej niż Kitek, właściwie nic nie jadła. Próbowałam dać jej mirtor, nooooo nie było łatwo, ale w końcu coś tam chyba połknęła. Oczywiście ciężko obrażona i wystraszona schowała się w kanapie, ale po kwadransie wylazła i trochę zjadła. Potem chyba też ciut jadła, a rano wyjątkowo ładnie jej poszło. Czyli zamienili się na apetyt z Kitkiem...
Reszta kotów na szczęście je, chociaż wybrzydza - najlepiej, żeby były same chrupki i pasty miamora, a mokre to tak różnie.
A ja wczoraj miałam pracowity dzień - pojechałam obejrzeć moje wynajmowane mieszkanie po wyprowadzce lokatorki. Trzeba przyznać, że źle to nie wygląda, ale trzeba całość odświerzyć i trochę poprawić, np. chociaż na kawałku ściany w kuchni położyć kafelki, kupić nową wykładzinę (pokój, kuchnia, przedpokój), wymienić niektóre meble, szczególnie 2 ogromne fotele, zajmujące pół pokoju. No i niestety koniecznie wymienić mocno zniszczone wiekiem drzwi wejściowe oraz zrobić generalny remont w łazience... Oczywiście nie będzie jakichś luksusów, ale może uda się wynająć za jakieś 2 miesiące. Na razie trzeba płacić wszystkie opłaty no i ponosić koszty remontu
